Wiesław Myśliwski "Ucho igielne"


Gdy brałam do rąk tę książkę, wiedziałam, że czekają mnie godziny spędzone w przyjemny, ale i wartościowy sposób. Nie zawiodłam się. 

„Ucho igielne” przedstawia wydarzenia z życia człowieka, od wieku szkolnego aż do starości. Jest przepełnione nachodzącymi na siebie, nieraz bardzo emocjonującymi historiami. Chronologia nieraz jest zachwiana, więc trzeba uważać, żeby się nie pogubić. 

„Czas lubi się tak nieraz zamienić z innym czasem. Czas jest chytry jak lis, a bywa i złośliwy. Potrafi płynąć w tę i zarazem w przeciwną stronę. A tylko nam się wydaje, że zawsze płynie razem z nami i nasze życie wyznacza mu granice.”

Powieść porusza głównie tematy starości i młodości, czasami niestety w dosyć stereotypowy sposób, w myśl że: Młodość nie szanuje starości, a starość przecież ma jej tyle do przekazania mądrością doświadczenia. To zero-jedynkowe podejście drażniło podczas lektury czytania, bo: po pierwsze -  nie zawsze jest tak, że młodzi nie potrafią uszanować starości. Często spotykam się z nastolatkami, którzy bardzo cenią czas, spędzony ze swoimi dziadkami, babciami. A i obcych chętnie posłuchają, gdy mają coś mądrego do powiedzenia. I tu idzie „po drugie” - starość nie jest gwarantem mądrości, ale potrafi zrobić wokół siebie taką otoczkę, że nawet nie wypada twierdzić, że jest inaczej…

Ale to jedyny minus tej powieści. 

Książka napisana jest pięknym i plastycznym językiem. Żyłam w niej. Czułam się, jakbym naprawdę tam była. Pytanie tylko: gdzie? Autor nie mówi, gdzie dzieje się akcja. Trzeba się domyślić. Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron i ponownym spojrzeniu na okładkę puzzle w mojej głowie zaczęły się układać w spójną całość. Odkryłam, że tłem wydarzeń opisanych w „Uchu igielnym” jest Sandomierz – miasto, które znam całkiem nieźle, gdyż urodziłam się w sąsiadującym z nim Tarnobrzegu. Podczas jednej z wycieczek przechodziłam nawet przez tytułowe Ucho Igielne! To miejsce po lekturze książki nabrało dla mnie nowego, symbolicznego znaczenia. 

Czytelnicy zarzucają Myśliwskiemu, że „Ucho igielne” to jego najsłabsza powieść. W tej kwestii niestety nie mam swojego zdania, bo jest to jedyna książka jego autorstwa, którą do tej pory przeczytałam. Może kiedyś sięgnę po inną. Jedyne, co mogę powiedzieć teraz to to, że „Ucho igielne” bardzo mi się podobało. Nie czyta się go łatwo, nieraz trzeba się zatrzymać, żeby przetrawić właśnie opowiedzianą historię, ale to sprawia, że o tej książce się po prostu myśli, nawet gdy nie ma się jej w rękach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Sonia Czyta , Blogger