John Ronald Reuel Tolkien "Silmarillion"

Tolkien jest w modzie. Przyczyniły się do tego głównie ekranizacje „Hobbita” i „Władcy Pierścieni”. Po lekturze obu dzieł postanowiłam dowiedzieć się, co działo się zanim najważniejszy z Pierścieni Władzy trafił do Sméagola, zwanego inaczej Gollumem.

„Silmarillion” opowiada historię Śródziemia. Podzielony na pięć części mówi o losach Ardy (Ziemi) począwszy od dzieła stworzenia przez Ilúvatara śpiewem Valarów, na Pierścieniach Władzy skończywszy. Poszczególne wydarzenia poznajemy z perspektywy elfów – umiłowanych dzieci Ilúvatara, obdarzonych nieśmiertelnością, wielbiących świat i przyrodę. Po elfach na świat przyszli ludzie. To im Najwyższy ofiarował łaskę śmierci – tajemnicę, której nie można rozwiązać.

W tym zbiorze opowiadań Tolkien tworzy własną mitologię. Jest akt stworzenia świata i istot żyjących, a każdy z Valarów, na wzór Bogów Olimpijskich, ma swoją „działkę”, którą się opiekuje. Jest walka dobra ze złem: Melkor (zwany inaczej Morgothem), rozsiewa ziarna swej podłości po całej Ardzie, a jego wierny sługa – Sauron – dolewa oliwy do ognia tworząc Pierścienie Władzy.

Trzy Pierścienie dla królów elfickich pod niebem jasnym,
Siedem dla krasnoludzkich władców we dworach kamiennych,
Dziewięć dla ludzi, którym śmierć jest sądzona,
Jeden Czarnemu Władcy na czarnym tronie
W Mordorze, ziemi, gdzie Ciemność zaległa.
Pierścienie te stały się w późniejszych wiekach obiektem pożądania („Hobbit” i „Władca Pierścieni”). Wszystko przez swoje niezwykłe właściwości, spośród których najważniejszą jest działanie magiczne, które pozwala na widzenie rzeczy niematerialnych, jednocześnie materialne zmieniając w niewidzialne.

W ogrom batalistycznych opowieści Tolkien wplótł wątki romantyczne, dzięki czemu poznajemy dwie według mnie najpiękniejsze historie miłosne. Pierwsza traktuje o zakazanym uczuciu łączącym człowieka i elfkę – to właśnie do Beren i Lúthien porównał później swój związek z Arweną Aragorn we „Władcy Pierścieni”. Druga opowieść mówi o klątwie rzuconej na dzieci Húrina i o tym, ile cierpienia im przyniosła. W „Silmarillionie” znajduje się jedynie skrót tej legendy, by przeczytać całość należy sięgnąć po osobną książkę.

Natrafiłam w księgarni na piękne wydanie „Silmarillionu”, wzbogacone ilustracjami autorstwa Teda Nasmitha. Są zjawiskowe! Nieraz przyłapałam się na tym, że przez dobre kilka minut wgapiałam się tępo w któryś z obrazów. Poniżej kilka z nich:




„Silmarillion” to książka bardzo trudna. Wymaga maksymalnego skupienia, a nieraz i cofnięcia się o kilka akapitów. Obcowanie z nią było dla mnie świętem, napawałam się każdą linijką, chciałam zrozumieć jak najwięcej i na własnej skórze przekonałam się, że nie jest to dzieło „na jeden raz”. Nie  należy do książek z gatunku „zaliczona, teraz sięgam po coś innego” – minął tydzień, odkąd ją skończyłam, a nadal leży u mnie na biurku i już tęsknie wypatruję momentu, w którym będę mogła do niej wrócić.

10/10! Mistrzostwo świata! Ideał w każdym calu.

8 komentarzy:

  1. Próbowałam ją czytać w gimnazjum, ale wtedy była dla mnie za ciężka. Ogólnie Tolkiena sobie cenie, ale osobiście nie do końca przepadam za jego stylem: dość mocno mnie męczy. Pewnie kiedyś spróbuje to poznać, bo posiadać posiadam, ale na razie wystarczy mi znajomość LOTRA, Hobbita i Niedokończonych Opowieści ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 przeczytane książki, to i tak dużo jak na męczący styl autora. Super! Ale masz rację: Tolkiena ciężko się czyta. Wymaga dużego skupienia. Może jednak kiedyś się skusisz na "Silmarillion"? Zdecydowanie warto :)

      Usuń
  2. Fakt, to trudna, ale jakże piękna książka. Przeczytałam tylko raz w całości wiele lat temu (później jedynie fragmentami) i wiele rzeczy mi już umknęło, ale pamiętam wrażenie, jakie na mnie wywołała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudna jest i na pewno do niej wrócę za jakiś czas. Dobrze, że są na świecie takie książki, do których się wraca, prawda? A nie same "jednorazówki" :) Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Zgadzam się "Simalirion" choć piękny tak trudny jest i zazdroszczę tego wydania. Polowałam na niego, ale nie mogłam go dorwać. Ale może teraz zrobili dodruk i mi również dopisze szczęście. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wydanie trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno :) Studiując jeszcze w Krakowie poszłam do taniej księgarni, którą miałam po drodze do mieszkania i znalazłam. Książka kosztowała jakieś 15-20zł, więc nie wahałam się ani chwili :)

      Usuń
  4. Niesamowite są te światy tworzone przez pisarzy - jaki jest Twój ulubiony, gdzie chciałabyś wylądować na przygodę życia albo po prostu niedzielne popołudnie ;)?
    Pozdrowienia i zapraszam do siebie: taknamarginesie.wordpress.com
    Zajawka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę zbyt oryginalna niestety, ale od dziecka marzy mi się list z Hogwartu :) To właśnie w świecie Harry'ego Pottera chciałabym przeżyć przygodę :) A na niedzielne popołudnie wybrałabym się na objazdówkę po Westeros z "Gry o tron". Podejrzewam, że długo bym tam nie wytrzymała, ale chciałabym choć przez chwilę na własnej skórze poczuć tamtą atmosferę :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Copyright © Sonia Czyta , Blogger