Jarosław Grzędowicz "Pan Lodowego Ogrodu" (cykl)
Cała seria w drugim (ładniejszym) wydaniu prezentowała się na półce mojego narzeczonego już od paru lat. Teraz, gdy nasze półki już stanowią jedność, postanowiłam wziąć się za "Pana Lodowego Ogrodu", o którym słyszałam bardzo dużo pochlebnych opinii. Lubię fantasy, poza tym cykl wpisywał się idealnie w moje wyzwanie "Czytam Polskie Serie".
Wiedziałam, że "Pan Lodowego Ogrodu" to dobra literatura. Nie spodziewałam się jednak, że aż tak dobra.
Głównym bohaterem cyklu jest Vuko Drakkainen, trochę Polak, trochę Chorwat, trochę Fin. Zostaje specjalnie wyszkolony i wysłany na planetę Midgaard z misją o charakterze naukowo-ratunkowym. Zadaniem Vuko jest zobaczyć, co stało się z badaczami, o których słuch zaginął i - jeśli nadal żyją - zabrać ich z powrotem na Ziemię. Midgaard jest planetą, którą zamieszkują antropoidalne istoty, niewiele różniące się od ludzi. Dlatego przed ekspedycją Vuko zostaje poddany szeregowi operacji mającymi na celu upodobnienie go do tamtejszej społeczności. Zostaje mu również wszczepiony Cyfral, będący czipem do supermocy takich jak rozumienie języka obcej planety, szczególnie wytężony słuch, czy niesamowity refleks. Na koniec zostaje mu zmienione imię, by brzmiało bardziej lokalnie. Dla mieszkańców Midgaardu Vuko Drakkainen będzie Ulfem Nitj'sefni.
Już po wylądowaniu na obcej planecie Vuko zdaje sobie sprawę, że coś tu jest nie w porządku. Naukowców ani widu, ani słychu. Do tego jakiś taki dziwny nastrój niepokoju. Musiało się tu wydarzyć coś strasznego. Sprawy mocno się komplikują i Vuko żegna się z wizją szybkiego wykonania misji.
Dla urozmaicenia Grzędowicz wprowadza drugiego bohatera. Terkej Tendżaruk inaczej Filar syn Oszczepnika jest Kirenenem, reprezentantem jednej z wielu nacji zamieszkujących Midgaard. Niestety rozdziały dotyczące Filara "tu i teraz" są o trochę mniej ciekawe, niż te opowiadające o Vuko. Jednak historia dzieciństwa Terkeja to prawdziwa perełka i czyta się ją z zapartym tchem.
Midgaard jest bardzo dobrze zbudowanym światem. Ma swoją geografię, opisaną w bardzo szczegółowy sposób, języki, kulturę i obyczaje w zależności od różnych nacji, które poznajemy czytając cykl. Istnieje tam magia, ale nie jakaś absurdalna, czy błaha, ale o wiele głębsza. Są legendy, wierzenia i zabobony. Są złożone psychologicznie istoty, mające umysł oraz uczucia. Są zwierzęta nawet trochę podobne do ziemskich. Są lasy, góry, doliny, rzeki i morza (Ciekawostka! Przypomnijcie sobie "Ogród rozkoszy ziemskich" Hieronima Boscha). Wszystko opisane tak wiarygodnie, jakby istniało naprawdę.
Ok, koniec z obiektywnym pisaniem. Teraz w grę wchodzą emocje. Tu będzie krótko i na temat.
Raz bywało lepiej, raz gorzej. Raz czytałam całą sobą, a czasami chciałam przelecieć kilka kartek, bo się nudziłam. Jednak cała ta autentyczność świata i bohaterów wciągnęła mnie w historię, którą chciałam poznać do końca. Przywiązałam się do postaci i zdarzyło się nawet, że kilka opisanych sytuacji mocno mnie zabolało. Próbowałam delektować się tą literaturą, nie chciałam za szybko kończyć. Cykl czytałam przez parę miesięcy. Były to dobre miesiące, spędzone w towarzystwie pełnokrwistych bohaterów. Dlatego gdy już przyszło mi się pożegnać z Midgaardem, czułam coś w rodzaju czytelniczego kaca. Nie mogłam dojść do siebie, nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca, ani następnej książki do czytania. Tęskniłam i w kółko pochylałam się nad ostatnimi rozdziałami. Wracałam też do ulubionych fragmentów, takich jak koniec pierwszego tomu, czy opis dzieciństwa Filara. Musiało minąć kilka dni, zanim zaczęłam się rozglądać za inną książką. I taka rekomendacja, emocjonalna, wydaje mi się najodpowiedniejsza w przypadku cyklu "Pan Lodowego Ogrodu".
Oceny poszczególnych tomów:
tom 1: 9/10
tom 2: 8/10
tom 3: 9/10
tom 4: 9/10
Średnia: 8,75
PS. Cykl stał się inspiracją do stworzenia gry planszowej "Pan Lodowego Ogrodu". Chyba zacznę się za nią rozglądać. Może ona ukoi moją rozpacz i wydłuży choć odrobinę czas mojego pobytu w tym niezwykłym universum.
Pan Lodowego Ogrodu znajduje się na mojej tzw. Stercie Wstydu ;) czyli książek, które cierpliwie czekają aż je w końcu przeczytam. Kończę właśnie "Rok 1984" i po nim zabiorę się za Grzędowicza - Twój wpis tylko mnie utwierdził w przekonaniu, że nie ma co dłużej zwlekać z przeczytaniem tej serii.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten cykl z Cyfral i Vuko na czele. Pamiętam jak czekałam z wytęsknieniem na kolejny tom, a gdy się skończyło przyszła tak zwykła pustka.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o całą serię to rozczarował mnie tom 2. Był taki trochę niemrawy i po fenomenalnym tomie 1 bałam się, że autorowi zabrakło "pary". Jednak jak sięgnęłam po tom 3 wiedziałam, że to tylko taki wypadek przy pracy, bo wróciła ta magia i podekscytowanie z tomu 1. :D