Suzanne Collins "Igrzyska śmierci"
Pomimo
wielkiego rozczarowania "Eragonem" (link) postanowiłam sięgnąć po kolejny przykład współczesnej literatury
młodzieżowej i nareszcie coś przykuło moją uwagę na dłużej niż pięć minut. Był
to pierwszy tom bestsellerowej trylogii Suzanne Collins pt. "Igrzyska
śmierci".
Akcja dzieje się w Panem - totalitarnym państwie powstałym na gruzach Stanów Zjednoczonych. Nazwa kraju nie jest bez znaczenia, pochodzi bowiem od łacińskiego okrzyku "panem et circenses" ("chleba i igrzysk"), który wznosiło rzymskie pospólstwo, domagając się od cesarza pożywienia i rozrywek. Państwo podzielone jest na dwanaście dystryktów, których stolicą jest Kapitol. Dawniej było ich trzynaście, lecz na skutek buntu przeciwko władzy, ostatni został zrównany z ziemią. W celu upamiętnienia tamtych wydarzeń i przestrogi przed następnymi rebeliami, władze co roku organizują tzw. Głodowe Igrzyska. Z każdego dystryktu wybierany jest chłopak i dziewczyna pomiędzy dwunastym a osiemnastym rokiem życia. Dwudziestu czterech wybranych trybutów przygotowuje się przez tydzień do walki na śmierć i życie, która czeka ich po wstąpieniu na arenę. Ich wysiłek i poświęcenie na żywo transmituje telewizja. Danse macabre trwa tak długo, aż przy życiu zostanie tylko jedna osoba - zwycięzca.
Już
od zamierzchłych czasów śmierć fascynuje człowieka. W starożytnym Rzymie dla
rozrywki ludu na arenę wypuszczano wyszkolonych do zabijania niewolników -
gladiatorów - by walczyli ze sobą do ostatniej kropli krwi. Collins, wzorując
się na tamtych wydarzeniach, przenosi nas w przyszłość do postapokaliptycznego
świata, uświadamiając, że niezależnie od epoki i postępu technologicznego
pierwotne instynkty nigdy nie znikną.
Akcja dzieje się w Panem - totalitarnym państwie powstałym na gruzach Stanów Zjednoczonych. Nazwa kraju nie jest bez znaczenia, pochodzi bowiem od łacińskiego okrzyku "panem et circenses" ("chleba i igrzysk"), który wznosiło rzymskie pospólstwo, domagając się od cesarza pożywienia i rozrywek. Państwo podzielone jest na dwanaście dystryktów, których stolicą jest Kapitol. Dawniej było ich trzynaście, lecz na skutek buntu przeciwko władzy, ostatni został zrównany z ziemią. W celu upamiętnienia tamtych wydarzeń i przestrogi przed następnymi rebeliami, władze co roku organizują tzw. Głodowe Igrzyska. Z każdego dystryktu wybierany jest chłopak i dziewczyna pomiędzy dwunastym a osiemnastym rokiem życia. Dwudziestu czterech wybranych trybutów przygotowuje się przez tydzień do walki na śmierć i życie, która czeka ich po wstąpieniu na arenę. Ich wysiłek i poświęcenie na żywo transmituje telewizja. Danse macabre trwa tak długo, aż przy życiu zostanie tylko jedna osoba - zwycięzca.
Narracja
pierwszoosobowa skłania nas nie do pytania "Czy główna bohaterka
ocaleje?", ale "Jakim sposobem utrzyma się przy życiu?". Katniss
Everdeen na początku drażni, jednak w miarę rozwoju akcji można przyzwyczaić
się do jej sposobu myślenia na tyle, że po zamknięciu książki nie da się sprecyzować
wad bohaterki. Łatwo natomiast można wymienić jej zalety. Katniss po śmierci
ojca stała się jedynym żywicielem rodziny. Opiekuje się matką i młodszą
siostrą, Prim. Rozważna, odpowiedzialna i dojrzała, pomimo młodego wieku (16
lat) jest żywym przykładem na to, że cierpienie uszlachetnia.
Jestem
pod wrażeniem sposobu budowania napięcia przez autorkę. Collins kończy każdy
rozdział tak, że w mgnieniu oka czyta się następny... i następny... i jeszcze
jeden, aż dochodzi się do ostatniego zdania i biegnie do biblioteki po następną
część niemal jednocześnie. Nawet romantyczny wątek, choć oczywisty i łatwy do
przewidzenia, nie jest trywialny, ani żenujący. Muszę przyznać, że powieść nie
ma żadnych mankamentów. Chylę czoła przed autorką za niebanalne rozwiązania, a
wszystkim niezdecydowanym, niezależnie od wieku i płci, gorąco polecam
"Igrzyska śmierci".
Tytuł oryginalny: The Hunger Games
Seria: Trylogia “Igrzyska śmierci” (tom 1)
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: fantastyka, science-fiction
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Media Rodzina
Moja ocena: 10/10
To moja ulubiona książka! Mimo że od jej przeczytania minęło już wiele czasu, nadal potrafię dostrzec jej atuty i naprawdę nie mogę zapomnieć o tym, jak wielkie emocje we mnie wzbudziła. Jednak to zwieńczenie trylogii najbardziej mnie zaskoczyło, było wręcz takie, jakie można sobie wyobrazić - emocjonalne i odpowiadające na wszystkie pytania, które kłębiły się w mojej głowie. Niestety, śmierci są nieprzewidywalne i dotkliwe :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie - pattbooks.blogspot.com - na recenzję "Pojedynku"!
Najgorzej, gdy umiera dobry bohater - taki, który wzbudza ciepłe uczucia. A śmierć tym jest dotkliwsza im bardziej niesprawiedliwa. Tak było w pierwszej części "Igrzysk śmierci". Bardzo poruszające!
UsuńKsiążka ta na długo odcisnęła piętno w moim sercu i myślę, że jeszcze kiedyś po nią sięgnę - z sentymentu :)
Pozdrawiam! :)