Andrzej Sapkowski "Krew elfów", "Czas pogardy"


Jestem już za półmetkiem „Sagi o Wiedźminie” Andrzeja Sapkowskiego. Wrażenia z „Krwi elfów” i „Czasu pogardy” odrobinę mniej entuzjastyczne, ale nadal bardzo dobre. Zapraszam do przeczytania opinii.


„Zaprawdę powiadam wam, oto nadchodzi wiek miecza i topora, wiek wilczej zamieci. Nadchodzi Czas Białego Zimna i Białego Światła, Czas Szaleństwa i Czas Pogardy, Tedd Deireádh, Czas Końca. Świat umrze wśród mrozu, a odrodzi się wraz z nowym słońcem. Odrodzi się ze Starszej Krwi, z Hen Ichaer, z zasianego ziarna. Ziarna, które nie wykiełkuje, lecz wybuchnie płomieniem. Ess’tuath esse! Tak będzie! Wypatrujcie znaków! Jakie to będą znaki, rzeknę wam – wprzód spłynie ziemia krwią Aen Seidhe, Krwią Elfów...”


Po pełnych wrażeń opowiadaniach przyszedł czas na spowolnienie akcji w „Krwi elfów”. W Cintrze wybuchają zamieszki. Śmierć ponoszą niemal wszyscy obywatele. Umiera również panująca tam Królowa Calanthe, zaś dziedziczka tronu, Księżniczka Cirilla, znika bez śladu. Plotka głosi, że dziecko cudownym zbiegiem okoliczności przeżyło atak Nilfgaardczyków. W całym kraju trwają intensywne poszukiwania dziewczynki. Wielu polityków ostrzy sobie pazury na pusty tron, jednak do pełnoprawnej władzy potrzebują zaginionej spadkobierczyni.

Główną bohaterką staje się właśnie Cirilla, przeznaczone Geraltowi dziecko-niespodzianka. Ukrywanie dziewczynki przysparza Wiedźminowi wielu problemów. W czasach, gdy szpiedzy czają się na każdym kroku, nie może zaufać nikomu. Zabiera więc Księżniczkę do Kaer Morhen. Tam wraz z innymi wiedźminami uczy ją walki, by potrafiła sama o siebie zadbać. Wkrótce okazuje się, że dziecko ma zdolności magiczne, wielce niebezpieczne, jeśli się nad nimi odpowiednio wcześniej nie zapanuje. Geralt prosi o pomoc dwie dobrze mu znane czarodziejki – Triss Merigold i ukochaną Yennefer. 

Co mi początkowo doskwierało podczas lektury „Krwi elfów”? To, że trochę mało tu Wiedźmina w „Wiedźminie”. Książka skupia się na wydarzeniach związanych z Ciri, na jej poszukiwaniach i szkoleniu. Dopiero zagłębiając się w lekturze zrozumiałam jak ważna to postać i dlaczego Sapkowski poświęcił jej aż tyle miejsca. 


W porównaniu z wcześniejszymi tomami opowiadań, gdzie każdy rozdział niósł ogrom nowych informacji i postaci, „Krew elfów” zwalnia tempo. Spada też dynamika akcji. Myślę jednak, że to celowy zabieg autora, który z książki na książkę będzie coraz bardziej zapętlał wydarzenia i intensyfikował doznania. Głodna większych wrażeń ochoczo sięgnęłam więc po „Czas pogardy”.

„Nadchodzi czas pogardy, kolego wiedźminie, czas wielkiej, bezbrzeżnej pogardy (...) Ktoś umrze, żeby żyć mógł ktoś.”

Ciri wraz z Yennefer znajdują się w Świątyni Melitele. Tam dziewczynka otrzymuje wiedzę, jak panować nad magią i jak ją wykorzystywać w potrzebie. Yennefer, widząc w dziecku potencjał zamierza umieścić je w Szkole Czarodziejek – Aretuzie. We trójkę, razem z Geraltem, udają się na zjazd magów. Tam padają ofiarami zorganizowanego, zdradzieckiego przewrotu.

„Czas pogardy” w dalszym ciągu kładzie nacisk na Ciri. Wszystkie polityczne intrygi, konflikty i rewolucje spowodowane są żądzą odnalezienia dziewczynki i wykorzystania jej, jako środka do osiągnięcia celu uzyskania większej władzy. Nadal niewiele tu relacji międzyludzkich, które tak lubiłam w opowiadaniach, choć pojawia się jeden piękny moment, który cytuję poniżej.



„ - Tak? No to powiedz, o czym oni rozmawiają? (…)
- Wyjrzyj jeszcze raz przez dziurę i zobacz, co robią.
- Hmm… (…) Pani Yennefer stoi przy wierzbie… obrywa listki i bawi się swoją gwiazdą… nic nie mówi i nie patrzy w ogóle na Geralta… a Geralt stoi obok. Spuścił głowę. I coś mówi. Nie, milczy. Oj, minę ma… ależ dziwną ma minę…
- Dziecinnie proste. (…) On właśnie prosi ją, by mu wybaczyła jego rozmaite głupie słowa i uczynki. Przeprasza ją za niecierpliwość, za brak wiary i nadziei, za upór, za zawziętość, za dąsy i pozy niegodne mężczyzny. Przeprasza ją za to, czego kiedyś nie rozumiał, za to, czego nie chciał zrozumieć… (…) Przeprasza ją za to, co zrozumiał dopiero teraz (…) Za to, co chciałby zrozumieć, ale lęka się, że nie zdąży… I za to, czego nigdy nie zrozumie. (…) Hej, słyszę znad stawu jakieś podniesione głosy. Wyjrzyj prędko, zobacz, co się tam dzieje.
- Geralt (…) stoi z opuszczoną głową. A Yennefer strasznie wrzeszczy na niego. Wrzeszczy i wymachuje rękoma. Ojej… co to może znaczyć?
- Dziecinnie proste – Jaskier znowu wpatrzył się w ciągnące po niebie obłoki. – Teraz ona przeprasza jego.”

W drugim tomie „Sagi o Wiedźminie” akcja znacząco przyspiesza. Autor doskonale buduje napięcie, wplatając wątki oraz stworzenia magiczne i retrospekcje. Co jeszcze wymyśli? Jak zapętli tę historię? Ta ciekawość sprawiła, że od razu po odłożeniu „Czasu pogardy”, głodna nowych wrażeń, otworzyłam następną część („Chrzest ognia”). 

Tytuł oryginalny: Krew elfów
Cykl: Saga o Wiedźminie (tom 1)
Kategoria: literatura piękna
Gatunek: fantasy
Forma: powieść
Liczba stron: 295
Wydawnictwo: SuperNova
Moja ocena: 7/10
Tytuł oryginalny: Czas pogardy
Cykl: Saga o Wiedźminie (tom 2)
Kategoria: literatura piękna
Gatunek: fantasy
Forma: powieść
Liczba stron: 319
Wydawnictwo: SuperNova
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Sonia Czyta , Blogger