Artur Urbanowicz "Gałęziste"
Ostatnio jakoś szczególnie rozmiłowałam się w czytaniu horrorów. Zaczęło się od „Szczeliny” i „Strachu” słowackiego pisarza, Jozefa Kariki. Potem przeniosłam się na rodzime podwórko, a w kręgu moich zainteresowań znalazł się Artur Urbanowicz. Jestem właśnie po lekturze jego debiutu, książki pt. „Gałęziste”.
Dwójka studentów, Karolina i Tomasz, chcą spędzić Święta Wielkanocne z dala od warszawskiego zgiełku. Mają to też być ich pierwsze Święta tylko we dwoje. Narzeczeni wybierają się na Suwalszczyznę, do pewnego agroturystycznego gospodarstwa. Gdy docierają na miejsce, okazuje się, że właściciele domku zapomnieli o nich i wyjechali. W ramach zadośćuczynienia znajdują im inny dom w pobliskiej wsi, a jego właściciele chętnie przyjmują turystów pod swój dach. To szczęście w nieszczęściu okazuje się jednak największym przekleństwem.
Mam problem z tą powieścią. Niby powinna mi się podobać, niby czytało mi się ją dość dobrze, a jednak ma wiele minusów. Skupię się jednak najpierw na jej mocnych stronach.
Autor miał bardzo dobry pomysł, jeśli chodzi o wplecenie słowiańskich bóstw do akcji. Cała atmosfera gęstego lasu i okolic jeziora Gałęzistego również pomogła zbudować napięcie. Miejscami było bardzo przerażająco, czasem nawet zaskakująco. Zaraz potem jednak napięcie opadało w dosyć bezsensowny sposób.
Co mi najbardziej przeszkadzało w tej książce?
Po pierwsze - język. Rozumiem, że akcja dzieje się w czasach współczesnych, ale słownictwo, którym posługują się bohaterowie nijak mi tam nie pasowało. Za dużo kolokwializmów. Pojawiały się też nagle miejsca zupełnie niepasujące wydźwiękiem do reszty powieści. Czułam się czasem tak, jakbym czytała na raz kilka różnych książek: horror, erotyk, przewodnik turystyczny...
Po drugie - miejsca przegadane i przefilozofowane. Uwierało mnie to zwłaszcza pod koniec powieści. Ostatnie strony zazwyczaj się pochłania, a ja brnęłam i brnęłam, co chwilę sprawdzając, ile mi jeszcze zostało. Oczywiście cała intryga zostaje wywalona na wierzch przed czytelnikiem w formie monologu wewnętrznego jednego z bóstw... no i po co? Nie lepiej by było zostawić niedopowiedzenie?
Podsumowując, jest to niezła książka, ale daleko jej do ideału. Biorę jednak poprawkę na to, że jest to debiut autora. Podobno Urbanowicz z powieści na powieść ulepszał swój warsztat, dlatego z wielką chęcią już wkrótce wezmę się za „Grzesznika” i „Inkuba”. W takiej kolejności ;)
Tę książkę spokojnie można by było skrócić o jakieś 100 stron, bo włączony przewodnik po Suwalszczyźnie i przegadanie zabijały w to napięcie. Niemniej jednak książka pokazywała, że autor ma spory potencjał, tylko trzeba kilka rzeczy dopracować. ;)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa jak do gustu przypadną Ci "Grzesznik" i "Inkub". :)
Tak, napięcie spadało, a potem ciężko je było znów zbudować. "Grzesznik" i "Inkub" czekają aż wrócę do domu. Będą czytane :)
UsuńRzadko sięgam po horrory, choć jako nastolatka zaczytywałam się w twórczości Stephena Kinga ;). Mam jednak w planach poznanie "Inkuba", o którym mam wrażenie, że mówi cała blogosfera :). Do tej książki z kolei nie sięgnę, bo przeszkadza mi jak w powieści jest za dużo przemyśleń, zbyt wiele filozofowania, nie lubię też erotyki...
OdpowiedzUsuńMyślę, że "Inkubem" nie będziesz zawiedziona, aczkolwiek głowy nie daję, bo jeszcze go nie czytałam. Co do Kinga - jakoś nigdy nie mogłam się do tego pisarza przekonać. Miałam mnóstwo prób, a tylko kilka zakończyło się sukcesem.
UsuńPozdrawiam! :)
Uwielbiam książki tego autora.Do tej pory przeczytałam Grzesznika i Inkuba, które były genialne, dlatego Gałęziste również, na pewno trafi w moje ręce. 😊
OdpowiedzUsuń"Gałęziste" było debiutem pisarza, więc jest podobno gorsze od "Grzesznika" i "Inkuba". Ważne, żebyś to wiedziała, zanim sięgniesz. Żebyś nie była zawiedziona. Ale tak czy siak myślę, że jeśli lubisz Urbanowicza, to ocenisz go na plus :) Pozostałe dwie książki jeszcze przede mną, ale już czekają w domu :)
UsuńPozdrawiam! :)
Nie znam twórczości tego autora, wiec chętnie poznam ;)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
Usuń