Odkrycia: Marzec (Praga)
Dawno już nie było wpisu z cyklu „Odkrycia”. Czas wziąć się w garść i znów zacząć się z Wami dzielić magicznymi sytuacjami z mojego życia. Tematem tych "Odkryć" będzie Praga, którą odwiedziłam pod koniec stycznia.
Do Pragi zostałam zaproszona przez tamtejszą Operę Narodową. Miałam zaśpiewać koncert z okazji rocznicy urodzin Wolfganga Amadeusza Mozarta. Wiadomo, każdy koncert musi być poprzedzony próbami, dlatego na miejscu pojawiłam się już na 4 dni przed wydarzeniem. Pewnego dość ciepłego dnia miałam kilka godzin przerwy pomiędzy próbami. Postanowiłam, że czas wolny spędzę nie w hotelu wgapiając się bezmyślnie w telewizor, lecz na spacerze po praskim Starym Mieście. Była to moja pierwsza dłuższa wizyta w stolicy Czech, więc każdy widok, każdą budowlę, każde dzieło sztuki chłonęłam z dziecięcym zachwytem. Co tu dużo kryć. Zakochałam się w Pradze, jak w mało którym mieście dotychczas widzianym.
Widok z Mostu Karola na starą część Pragi, Hradczany |
Do Pragi zostałam zaproszona przez tamtejszą Operę Narodową. Miałam zaśpiewać koncert z okazji rocznicy urodzin Wolfganga Amadeusza Mozarta. Wiadomo, każdy koncert musi być poprzedzony próbami, dlatego na miejscu pojawiłam się już na 4 dni przed wydarzeniem. Pewnego dość ciepłego dnia miałam kilka godzin przerwy pomiędzy próbami. Postanowiłam, że czas wolny spędzę nie w hotelu wgapiając się bezmyślnie w telewizor, lecz na spacerze po praskim Starym Mieście. Była to moja pierwsza dłuższa wizyta w stolicy Czech, więc każdy widok, każdą budowlę, każde dzieło sztuki chłonęłam z dziecięcym zachwytem. Co tu dużo kryć. Zakochałam się w Pradze, jak w mało którym mieście dotychczas widzianym.
Podróż rozpoczęłam od wzgórza Hradczany, czyli najstarszej części miasta. Pierwsza część spaceru była mocno pod górkę, ale warto było się tam wspinać, żeby zobaczyć Pragę „z góry”. Dodatkowo pięknie prezentuje się Loreta, będąca świątynią związaną z okresem krucjat. Piękne są też pałace Schwarzenbergów i Sternbergów. Wszystko to zobaczyłam niestety z zewnątrz, bo bałam się, że nie zdążę na wieczorną próbę. Udało mi się dość dokładnie obejść Hradczany, często nawet nie wiedząc, jak nazywają się określone budynki. Nie przeszkodziło mi to jednak w docenieniu piękna otaczającej mnie architektury. Zeszłam z powrotem na dół i tam gdzieś się zapodziałam. Przypadkiem natrafiłam na brzeg Wetławy, pełen łabędzi i kaczek. Rozpościerał się stamtąd piękny widok na słynny Most Karola. Porobiłam parę zdjęć i poszłam szukać owego Mostu. W międzyczasie pobłądziłam jeszcze dwa razy, ale warto było, bo dzięki temu znalazłam ciekawe ciasne i mało uczęszczane uliczki. Gdy udało mi się wreszcie wejść na Most Karola, oniemiałam z zachwytu. Po prawej i lewej stronie znajdowały się niesamowite rzeźby, z przodu prezentowała się „młoda” Praga, a z tyłu dumna i niewzruszona Praga „stara”. Myślałam, że dostanę oczopląsu od nadmiaru wrażeń!
Cała Praga jest cudowna, ale jeden tylko zabytek jest dla mnie absolutnym faworytem, gdyż wzbudził we mnie tak silne emocje, jakich nie czułam już dawno. Mowa o Katedrze świętych Wita, Wacława i Wojciecha. Potężna, ogromna, majestatyczna! Sprawiła, że poczułam się jak mrówka, a moje problemy zeszły na dalszy plan. Naszły mnie wtedy różne filozoficzne rozważania: czym są problemy osobnej jednostki wobec potęgi wszechświata? Czym jest życie człowieka wobec wieczności? Katedra zdominowała mnie tak mocno, że nagle ni stąd ni zowąd w moich oczach pojawiły się łzy. Stałam jak zaczarowana, oparta o mur Hradczańskiego Zamku, 20m zaledwie od drzwi Katedry, a łzy mimowolnie płynęły mi po policzkach. Nie byłam w stanie nigdzie się ruszyć. Gdy otrząsnęłam się z pierwszego szoku, zafundowałam sobie drugi: wejście do środka Katedry. Tam wzruszenie znów wzięło górę. W środku jest niesamowita! Pierwszym skojarzeniem, które miałam, był film animowany Bagińskiego na podstawie opowiadania Jacka Dukaja pt. „Katedra” (notabene). Drugie skojarzenie było bardzo emocjonalne i intymne, więc oszczędzę sobie powrotu do niego, a Wam nic nie znaczącego bełkotu, bo pewnie tym właśnie stałyby się moje wynurzenia. Spędziłam tam naprawdę bardzo dużo czasu, podziwiając wnętrze z tylnej części Świątyni (możliwość zwiedzenia całej tylko za opłatą i mając mnóstwo czasu).
Młode i dorosłe łabędzie na brzegu Wetławy. W tle Most Karola oraz kopuła Kościoła św.Franciszka z Asyżu |
Cała Praga jest cudowna, ale jeden tylko zabytek jest dla mnie absolutnym faworytem, gdyż wzbudził we mnie tak silne emocje, jakich nie czułam już dawno. Mowa o Katedrze świętych Wita, Wacława i Wojciecha. Potężna, ogromna, majestatyczna! Sprawiła, że poczułam się jak mrówka, a moje problemy zeszły na dalszy plan. Naszły mnie wtedy różne filozoficzne rozważania: czym są problemy osobnej jednostki wobec potęgi wszechświata? Czym jest życie człowieka wobec wieczności? Katedra zdominowała mnie tak mocno, że nagle ni stąd ni zowąd w moich oczach pojawiły się łzy. Stałam jak zaczarowana, oparta o mur Hradczańskiego Zamku, 20m zaledwie od drzwi Katedry, a łzy mimowolnie płynęły mi po policzkach. Nie byłam w stanie nigdzie się ruszyć. Gdy otrząsnęłam się z pierwszego szoku, zafundowałam sobie drugi: wejście do środka Katedry. Tam wzruszenie znów wzięło górę. W środku jest niesamowita! Pierwszym skojarzeniem, które miałam, był film animowany Bagińskiego na podstawie opowiadania Jacka Dukaja pt. „Katedra” (notabene). Drugie skojarzenie było bardzo emocjonalne i intymne, więc oszczędzę sobie powrotu do niego, a Wam nic nie znaczącego bełkotu, bo pewnie tym właśnie stałyby się moje wynurzenia. Spędziłam tam naprawdę bardzo dużo czasu, podziwiając wnętrze z tylnej części Świątyni (możliwość zwiedzenia całej tylko za opłatą i mając mnóstwo czasu).
Katedra świętych Wita, Wacława i Wojciecha Widok z tyłu, bo trudno zrobić zdjęcie z przodu takiemu kolosowi mając tylko 20m odległości |
Ale się rozpisałam! Mam nadzieję, że choć paru osobom udało się dojść aż tutaj. Jeśli tak, to ta garstka osób to moi mistrzowie cierpliwości. Dzięki!
Wracając do Pragi, słowem podsumowania. Jest to najpiękniejsza europejska stolica, jaką widziałam. Zdecydowanie warto tam pojechać, polecam wszystkim niezdecydowanym. Ja na pewno tam wrócę, ale już nie sama (choć z konieczności musiałam polubić samotne podróżowanie).
Praga to zbyt piękne miasto, by zwiedzać je w pojedynkę.
Selfie z brzegu Wetławy :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz