Ransom Riggs "Osobliwy dom Pani Peregrine"
Podobnie jak większość czytelników, ja również zostałam przyciągnięta do tej książki intrygującą okładką. Wrażenie zaciekawienia spotęgowały dość przerażające zdjęcia dzieci w środku. Mimo uszu puściłam liczne opinie mówiące, że to książka dla nastolatków i dałam się wkręcić w osobliwy świat.
Głównym bohaterem jest nastoletni Jacob. Chłopiec wyrósł na dziadkowych opowieściach o wojnie, o niebezpieczeństwie, o ryzyku utraty życia i o azylu, do którego trafił wraz z innymi żydowskimi dziećmi. Wraz ze śmiercią dziadka, Jacob traci najbliższą sercu osobę. Nigdy nie miał z rodzicami tak dobrego kontaktu, jak ze zmarłym już dziadkiem. Nie potrafi pogodzić się ze stratą. Często najlepszym rozwiązaniem jest chwilowa zmiana miejsca pobytu. Los sprawia, że podróż Jacoba jest wypełnieniem ostatniej woli dziadka.
A w nowym miejscu czekają na niego same cuda i dziwy.
Tyle o treści, bo nie chcę zbyt dużo zdradzić. Powieść czytało mi się dobrze. Podobał mi się lekki język i płynąca narracja. Każdy rozdział kończył się tak, że od razu chciałam przeczytać następny. Autor świetnie nabudował we mnie ciekawość wydarzeń rozgrywających się w Osobliwym Domu. Jedyny minus jest taki, że nie potrafił tej ciekawości utrzymać, gdy już mnie do Domu Pani Peregrine wprowadził. Tak jakby zbyt wysoko zawiesił poprzeczkę na początku powieści, a później nie potrafił przez nią przeskoczyć. Czułam niedosyt, jeśli chodzi o dobre rozwinięcie i zakończenie historii. Brakowało energii końcowym fazom opowieści, podczas gdy zwykle to tam odbywa się istne szaleństwo. I nawet dobry pomysł manipulacji czasem, świetny w swojej idei i prowokujący do ciekawych zapętleń, został tu potraktowany po macoszemu.
Podsumowując: „Osobliwy dom Pani Peregrine” to rzeczywiście książka dla nastolatków. Nie twierdzę, że starszym nie może się spodobać, bo może. Ale wystarczy być już o dekadę starszym, żeby zaczęły nas drażnić niedopracowane szczegóły. Mimo to książka dostaje ode mnie 7/10 za pomysł i zaciekawienie mnie historią oraz niezłe wykonanie. Czepiam się szczegółów, jak zwykle, ale całokształt jest naprawdę w porządku.
Głównym bohaterem jest nastoletni Jacob. Chłopiec wyrósł na dziadkowych opowieściach o wojnie, o niebezpieczeństwie, o ryzyku utraty życia i o azylu, do którego trafił wraz z innymi żydowskimi dziećmi. Wraz ze śmiercią dziadka, Jacob traci najbliższą sercu osobę. Nigdy nie miał z rodzicami tak dobrego kontaktu, jak ze zmarłym już dziadkiem. Nie potrafi pogodzić się ze stratą. Często najlepszym rozwiązaniem jest chwilowa zmiana miejsca pobytu. Los sprawia, że podróż Jacoba jest wypełnieniem ostatniej woli dziadka.
A w nowym miejscu czekają na niego same cuda i dziwy.
Tyle o treści, bo nie chcę zbyt dużo zdradzić. Powieść czytało mi się dobrze. Podobał mi się lekki język i płynąca narracja. Każdy rozdział kończył się tak, że od razu chciałam przeczytać następny. Autor świetnie nabudował we mnie ciekawość wydarzeń rozgrywających się w Osobliwym Domu. Jedyny minus jest taki, że nie potrafił tej ciekawości utrzymać, gdy już mnie do Domu Pani Peregrine wprowadził. Tak jakby zbyt wysoko zawiesił poprzeczkę na początku powieści, a później nie potrafił przez nią przeskoczyć. Czułam niedosyt, jeśli chodzi o dobre rozwinięcie i zakończenie historii. Brakowało energii końcowym fazom opowieści, podczas gdy zwykle to tam odbywa się istne szaleństwo. I nawet dobry pomysł manipulacji czasem, świetny w swojej idei i prowokujący do ciekawych zapętleń, został tu potraktowany po macoszemu.
Podsumowując: „Osobliwy dom Pani Peregrine” to rzeczywiście książka dla nastolatków. Nie twierdzę, że starszym nie może się spodobać, bo może. Ale wystarczy być już o dekadę starszym, żeby zaczęły nas drażnić niedopracowane szczegóły. Mimo to książka dostaje ode mnie 7/10 za pomysł i zaciekawienie mnie historią oraz niezłe wykonanie. Czepiam się szczegółów, jak zwykle, ale całokształt jest naprawdę w porządku.
Historia ciekawa, a oprawa jeszcze ciekawsza. Choć tak jak pisałam u mnie - trochę początek wydawał mi się niemrawy.
OdpowiedzUsuńOprawa dużo ciekawsza niż treść. I dałam się na to nabrać :) Ale źle nie jest. W końcu dałam 7-kę :P
UsuńHmmm... na początku mnie zaciekawiłaś, ale nie lubię powieści, które od pewnego momentu wytracają impet. Myślę, że raczej nie sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńNiestety na początku autor dość wysoko zawiesił sobie poprzeczkę i później już nie udało mu się przez nią przeskoczyć. Trochę szkoda. Ale atmosfera książki i oprawa są okej :)
UsuńJa chyba zostanę w tym przypadku tylko przy filmie, daruję sobie książkę :)
OdpowiedzUsuń