Peter V.Brett "Malowany człowiek" (tom I i II)

Tom I: Zastraszona ludzkość, zniewolona przez żądne krwi demony reprezentujące ogień, kamień, drewno, wodę, piasek i wiatr. Każda noc może być ostatnią w życiu, a każdy wschód słońca jest błogosławieństwem. Ciągła praca nad umocnieniem zabezpieczeń runicznych, by we własnym domu czuć się bezpiecznie. W takim świecie żyje trójka bohaterów: Arlen, Leesha i Rojer. Każdego z nich poznajemy osobno, a ich drogi nie krzyżują się.

Arlen (ur. 307 Roku Plagi) to chłopiec mieszkający w Potoku Tibbeta. Jest ciekawy świata i już jako dziecko wyróżnia się umiejętnością szkicowania run, będących zabezpieczeniem przed śmiertelnym wrogiem – Otchłańcami. Fascynuje się rolą posłańca i marzy o tym, by móc kiedyś podróżować z wioski do wioski przynosząc niezbędne produkty i wiadomości od sąsiadów. Cechuje go odwaga odziedziczona po matce, gardzi zaś tchórzostwem.

Leesha (ur. 305 Roku Plagi) żyje w Zakątku Drwali. W miarę jak dojrzewa do bycia kobietą, dostrzega wady swojej matki: niewierność, wyrachowanie oraz desperacja w próbach wydania córki za mąż. Nie godzi się na takie traktowanie, co tylko pogarsza jej sytuację. Ponadto narzeczony rozpuszcza we wsi plotki o rzekomym współżyciu z nią. Napiętnowana i wytykana palcami udaje się na praktyki zielarskie do Starej Bruny. Tam z radością oddaje się zgłębianiu tajemnic uzdrawiających mikstur.

Rojer urodził się w 315 Roku Plagi w Rzeczułce. Na skutek nieszczęśliwych zdarzeń trafił pod opiekę minstrela, który nauczył go jak radować serca publiczności śpiewem, tańcem, żonglowaniem i grą na skrzypcach.

Tom pierwszy „Malowanego Człowieka” to książka niezwykle wciągająca. Słyszałam o osobach, które przeczytały ją w jedną noc (500 stron!). Mnie ta sztuka się nie udała, ale jestem skłonna uwierzyć w prawdomówność tych ludzi. Prosty język i interesująca fabuła powodują, że tę powieść po prostu się „pochłania”. Postacie zarówno pierwszo- jak i drugoplanowe są świetnie nakreślone: pełnokrwiste i prawdziwie ludzkie, wraz ze swoimi mocnymi i słabymi stronami. Książkę wzbogacają dodatkowo ilustracje autorstwa Dominika Brońka. Pobudzają wyobraźnię i przerażają, przez co idealnie pasują do fabuły.

Tom II: Bohaterowie, których w pierwszym tomie poznaliśmy jako dzieci, są już dorośli. Każde z nich zostało źle doświadczone przez los, ale i również wyciągnęło z napotkanych sytuacji mądre wnioski. Rojer stracił opiekuna, Leesha niewinność, a Arlen człowieczeństwo. Wszyscy musieli się z czymś pożegnać, by w zamian otrzymać coś nowego, a z porażek uczynić tarczę nie do przebicia.

Ich drogi nareszcie się krzyżują. Spędzają ze sobą dużo czasu na trakcie i odczuwają narastającą więź. Wpływają na siebie nawzajem i dzięki temu razem stawiają czoła własnym lękom, a przeszłość już nie spędza im snu z powiek. Rojer zaczyna wierzyć we własne umiejętności, gdy odkrywa sposób na otumanienie Demonów. Rana w sercu Leeshy zabliźnia się, a dziewczyna zaczyna znów wierzyć w miłość i oddanie dwojga ludzi. Arlen zaczyna na nowo odczuwać ludzkie emocje, przypomina sobie, że są w życiu jeszcze inne rzeczy oprócz zgrai demonów, którą należy zgładzić.

Tom drugi trzyma poziom tomu pierwszego. W porównaniu z poprzednią księgą, która była niejako zarzewiem wydarzeń, tutaj akcja nabiera tempa. I nie należy wyciągać pochopnych wniosków porównując objętości obu książek (500 i 300 stron) – obydwie są jednakowo ciekawe.

"Malowany człowiek" w całości dostaje ode mnie solidne 8/10.

8 komentarzy:

  1. Czytałam w zeszłym roku i również książka przypadła mi do gustu. Obecnie zaś czekam na kontynuacje Cyklu Demonicznego i mogę napisać, że przed Tobą jeszcze sporo dobrego czytania. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam 3 części cyklu, tylko z lekkim opóźnieniem recenzuję. Został mi "Tron z czaszek" i te tomy, które dopiero się piszą. Całość póki co podoba mi się bardzo! :)

      Usuń
  2. Czytałam, o ile "Malowany człowiek" strasznie mi się podobał, to z każdym kolejnym tomem było coraz gorzej, aż wreszcie seria sięgnęła dna. Ale co kto lubi, moja opinia chyba nie jest zbyt popularna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytałam jeszcze "Pustynną włócznię" i "Wojnę w blasku dnia", wszystkie jednakowo mi się podobały. Przede mną jeszcze "Tron z czaszek". Ciekawa jestem, czy tak samo mnie wciągnie. Okaże się :)

      Usuń
    2. Ja odpadłam po "Pustynnej włóczni" :) Przede wszystkim drażniło mnie, że historia jest opowiedziana raz jeszcze, ale z perspektywy innego bohatera, że Arlen stracił charakter, a głównym problemem Leeshy stało się to, przed kim rozłoży nogi. Już nie mówiąc o tym, co stało się z Reną...

      Usuń
    3. Och tak... jak czytałam o Renie, to czasem aż bolało!

      Usuń
  3. Nie przepadam za fantasy (to chyba ten gatunek?), ale fabuła mnie zainteresowała. :) Może się skuszę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie staram się różnicować czytane gatunki, ale i tak do fantasy mi chyba najbliżej. Zawsze mi się gdzieś tam w rękach przewinie Sapkowski, Tolkien, czy właśnie - jak w tym przypadku - Brett. Spróbuj, może się przełamiesz :)

      Usuń

Copyright © Sonia Czyta , Blogger