Walentynkowy soundtrack: Dirty Dancing OST
Czas walentynkowy nie kojarzy mi się z książkami o miłości, lecz z filmem i muzyką. Rok temu opisywałam Wam ścieżkę dźwiękową z „Miasta aniołów”. W tym roku wybór padł na inny film, który mogę oglądać wielokrotnie – „Dirty Dancing”.
Nie ma chyba sensu opowiadania całej historii z filmu, gdyż jest ona powszechnie znana. Ogółem chodzi o to, że podczas wakacyjnego pobytu w ośrodku wypoczynkowym przeznaczenie łączy dziewczynę z dobrego domu - Baby (Jennifer Gray) z przystojnym tancerzem Johnnym Castle (Patrick Swayze). Tłem do ich miłosnej opowieści jest 20 znakomitych piosenek to potańczenia, do przytulania, a także tych ciut bardziej zmysłowych.
Kolejność piosenek nie jest niestety zgodna z tym, jak pojawiały się one w filmie (spory minus według mnie). I tak: krążek otwiera piosenka ze sceny finałowej filmu, będąca laureatem Oskara „(I’ve had) The Time of my Life” wykonywana przez Billa Medleya oraz Jennifer Warnes. Później już mamy totalny misz-masz rytmiczny i nastrojowy, który dopasuje się do słuchacza niezależnie od jego humoru. Najpiękniejszym utworem jest tu śpiewane przez Patricka Swayze „She’s like the Wind”. Cudowna ballada, której aktor dodaje jeszcze więcej ciepła swoim głosem. Z filmem kojarzy się również dialog pary kochanków zawarty w piosence „Love is strange” Mickeya i Sylvii. Ogromną popularnością pomimo upływających lat cieszy się również piosenka „Hungry eyes”.
Ale jest na tej płycie mnóstwo mniej znanych perełek, jak choćby nawet mój faworyt zmysłowości „Cry to me” Solomona Burke, rockowe „Overload” Zappacosty czy nieco infantylne „Will you still love me tomorrow?” The Shireless.
Pomimo różnorodności gatunków, łatwo odnaleźć wspólny mianownik wszystkich piosenek. Jest nim taniec. Wiem, że teoretycznie do każdej muzyki można tańczyć, ale piosenki z filmu „Dirty Dancing” porywają w sposób szczególny. Mamy więc przed sobą 40 minut tupania, stukania i kręcenia biodrami. No to co? Tańczymy!😀
Nie ma chyba sensu opowiadania całej historii z filmu, gdyż jest ona powszechnie znana. Ogółem chodzi o to, że podczas wakacyjnego pobytu w ośrodku wypoczynkowym przeznaczenie łączy dziewczynę z dobrego domu - Baby (Jennifer Gray) z przystojnym tancerzem Johnnym Castle (Patrick Swayze). Tłem do ich miłosnej opowieści jest 20 znakomitych piosenek to potańczenia, do przytulania, a także tych ciut bardziej zmysłowych.
Kolejność piosenek nie jest niestety zgodna z tym, jak pojawiały się one w filmie (spory minus według mnie). I tak: krążek otwiera piosenka ze sceny finałowej filmu, będąca laureatem Oskara „(I’ve had) The Time of my Life” wykonywana przez Billa Medleya oraz Jennifer Warnes. Później już mamy totalny misz-masz rytmiczny i nastrojowy, który dopasuje się do słuchacza niezależnie od jego humoru. Najpiękniejszym utworem jest tu śpiewane przez Patricka Swayze „She’s like the Wind”. Cudowna ballada, której aktor dodaje jeszcze więcej ciepła swoim głosem. Z filmem kojarzy się również dialog pary kochanków zawarty w piosence „Love is strange” Mickeya i Sylvii. Ogromną popularnością pomimo upływających lat cieszy się również piosenka „Hungry eyes”.
Ale jest na tej płycie mnóstwo mniej znanych perełek, jak choćby nawet mój faworyt zmysłowości „Cry to me” Solomona Burke, rockowe „Overload” Zappacosty czy nieco infantylne „Will you still love me tomorrow?” The Shireless.
Pomimo różnorodności gatunków, łatwo odnaleźć wspólny mianownik wszystkich piosenek. Jest nim taniec. Wiem, że teoretycznie do każdej muzyki można tańczyć, ale piosenki z filmu „Dirty Dancing” porywają w sposób szczególny. Mamy więc przed sobą 40 minut tupania, stukania i kręcenia biodrami. No to co? Tańczymy!😀
Och, muzyka z tego filmu jest faktycznie dobra, chociaż druga część Dirty Dancing - tak całkowicie inna - też ma w sobie moc :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio leciała w tv druga część Dirty Dancing. Też mi się podobała. Masz rację, zupełnie inna, ale klimat został zachowany. Super się oglądało, a soundtrack też mi się podobał - lubię takie rytmy :)
Usuń