"Nie czyń Bogu, co Tobie niemiłe", czyli moje spotkanie z "Ptakami ciernistych krzewów"
Tematyka „okołokościelna” nie jest mi obca. Wiedzą o tym wszyscy, którzy mnie znają, a i Wy mogliście się o tym przekonać czytając moją ostatnią notkę o serialu „Młody papież” (link). Wiele też książek o miłości zakazanej przechodziło przez moje ręce, ale żadna jeszcze tak mocno mnie nie poruszyła, jak „Ptaki ciernistych krzewów”. Mówienie, że jest to „książka o miłości księdza i dziewczyny” zbytnio upraszcza jak dla mnie przesłanie jej treści. Poniżej podzielę się z Wami moimi przemyśleniami.
Krótko o treści: Akcja rozgrywa się głównie w Australii (choć czasem na chwilę zostajemy przeniesieni do Rzymu czy Londynu). Maggie jest jedyną dziewczyną pośród dziewiątki dzieci państwa Clearych. Poznajemy ją, gdy ma zaledwie kilka lat, wraz z nią dorastamy do trudnych wyborów i na starość zbieramy żniwo podjętych decyzji. Już jako bardzo młoda dziewczyna znajduje powiernika w osobie przystojnego księdza Ralpha de Bricassart. Z czasem jednak zwykła sympatia połączona z zaufaniem przemienia się w miłość. I to miłość obustronną.
Jak musi się uczuć dziewczyna zakochana w księdzu? Wszystko to mamy opisane w książce. Pełna wątpliwości, smutku, poczucia niesprawiedliwości, nienawidząca Boga... Rozgoryczona, w swoim żalu cała zamienia się w jedną wielką tęsknotę. W głębi duszy pragnie, by Ralph oddał jej swą duszę i tak trudno jej zrozumieć, że on już dawno temu podjął decyzję – wtedy, gdy po raz pierwszy przywdział sutannę – i że jest to decyzja nieodwracalna. Rozsądek każe jej wyjść za mąż za kogoś „osiągalnego”, lecz uczucia nadal jęczą z rozpaczy za miłością, która nie może się spełnić.
„O dobry Boże, dobry Boże! Nie, niedobry! Co Bóg dla mnie uczynił prócz tego, że zabrał mi Ralpha? Nie jesteśmy z sobą w przyjaźni, Bóg i ja. Coś ci powiem, Boże. Już mnie nie przerażasz, tak jak kiedyś. Jakże się bałam Ciebie i Twojej kary! Lękając się Ciebie, kroczyłam ścieżką cnoty. I dokąd mnie ona zawiodła? Jesteś oszustem, Boże, demonem strachu. Traktujesz nas jak dzieci, którym grozisz karą. Ale mnie już nie przerażasz. To nie Ralpha powinnam nienawidzić, tylko Ciebie. To Twoja wina, nie jego. On żyje w lęku przed Tobą, tak jak ja żyłam do tej pory. Nie mogę pojąć, jak on może Ciebie kochać. Nie rozumiem, co w Tobie jest do kochania.”
Ralph zaś staje na rozdrożu. Z jednej strony widzi cierpienie ukochanej Maggie, najchętniej wziąłby ją w ramiona i obsypał pięknymi słowami o miłości. Serce mu krwawi, że nie może dać jej tego, czego tak bardzo pragnie. Z drugiej strony zaś otwierają się przed nim drzwi awansu w hierarchii kościelnej – młody i ambitny ma szansę zostać biskupem, a potem może nawet kardynałem. Kogo słuchać? Serca, czy rozumu?
„Jestem łgarzem i oszustem. Ani księdzem, ani mężczyzną. Jedynie kimś, kto pragnąłby wiedzieć, jak być jednym i drugim. Nie! Nie jednym i drugim! Ksiądz i mężczyzna nie mogą współistnieć – być mężczyzną znaczy nie być księdzem.”
Gdyby tak można było połączyć oba światy: kochać Maggie i jednocześnie być dobrym kapłanem! I jakże cudownie byłoby prowadzić dwa równoległe życia: dobrej żony oraz kochanki księdza. Dawać siebie trochę tu i trochę tam.
Jednak czy można podzielić duszę na pół?
I czy można bezkarnie okradać Boga?
Maggie i Ralph wystawili na próbę boską cierpliwość. Czy warto było?
Szóste i Siódme przykazanie – tak blisko siebie, a tej powieści nawet niemożliwe do rozdzielenia. Bo gdzie leży granica pomiędzy cudzołóstwem a kradzieżą w przypadku miłości zakazanej? Bóg nie lubi być zdradzany, ani okradany. Bo kto lubi? W końcu my, ludzie, zostaliśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo.
Szkoda mi Maggie i Ralpha, a ich wzruszająca historia jeszcze przez długi czas odbijać się będzie echem w mojej głowie.
„Każde z nas ma coś takiego w sobie, czemu nie możemy się oprzeć, nawet jeśli wyje z bólu i pragnie śmierci. (...) Jak ta stara celtycka legenda o ptaku z cierniem w piersi, wyśpiewującym z siebie duszę, by umrzeć, ponieważ coś go do tego pcha i zmusza. Możemy zdawać sobie sprawę, że czynimy źle, ale ta wiedza w niczym nie zmienia naszego postępowania. Każde z nas ma swoją własną pieśń i jest przekonane, że wspanialszej nie znał świat. Rozumiesz? Sami stwarzamy własne ciernie, nigdy ani przez chwilę nie zastanawiając się nad kosztami. Pozostaje nam cierpienie i wmawianie sobie, że warto było.”
Ja właśnie ze względu na tę okołokościelną tematykę boję się sięgać...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o "Ptaki ciernistych krzewów", to nie ma się czego bać. Gorzej, gdybyś czytała "Spotlight" - tam już jest ciężko. Ale "Ptaki..." mają mocno rozbudowaną warstwę psychologiczną, a wszystko napisane jest bardzo pięknym językiem :)
Usuń