Alfonso Signorini „Marylin. Żyć i umrzeć z miłości”
Jest to pierwsza biografia o Marylin Monroe,
którą przeczytałam, więc nie mam porównania pozwalającego mi stwierdzić, na ile
autor napisał prawdę, a na ile ubarwił życie najseksowniejszej blondynki
świata.
Nie ma chyba takiej osoby, która nie wie, kim
była Marylin Monroe. Często jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, co tak
naprawdę kryło się pod śnieżnobiałym, szerokim uśmiechem gwiazdy. Było to
cierpienie i samotność, której doświadczała od dziecka.
Norma Jane już jako mała dziewczynka czuła
się niechciana i niekochana. Matka nie miała ani czasu ani chęci, by się nią
zająć. Dziewczynka trafiła do sierocińca – tam marzyła o tym, by zostać słynną
aktorką i mieć rzesze fanów, którzy kochaliby ją ponad wszystko. Marzenie to
spełniło się dzięki wielu zbiegom okoliczności. Norma Jane, zaczynając nowe
życie, stała się Marylin Monroe. Pracowała jako aktorka, modelka, a z czasem
stała się kobietą showbiznesu i ikoną popkultury. Jej zdjęcia pojawiały się na
okładkach wszystkich gazet, publiczność ją pokochała. Kochali ją też mężczyźni,
dla wielu była ucieleśnieniem marzeń, obiektem pożądania. Marylin doskonale
zdawała sobie z tego sprawę i potrafiła odpowiednio wykorzystać swoje wdzięki,
by osiągnąć zamierzony cel.
I tu, podczas czytania biografii autorstwa
Signoriniego pojawiło mi się żółte światełko. Odniosłam wrażenie, że autor chce
zrobić z MM nimfomankę, spłycić nieco jej portret. Dużą część książki stanowią,
bowiem, opisy romansów, co czyni tę biografię lekko tabloidową. Ciągle jednak
gdzieś z tyłu głowy miałam pewien margines błędu i nie wierzyłam do końca
autorowi. Dzięki temu otrzymałam obraz Marylin, jako kobiety cierpiącej, która
kochając mocno, uzupełniała braki miłości w dzieciństwie i nieustannie
doskwierającą samotność. Pierwszym uczuciem po zapoznaniu się z historią
Marylin Monroe był ogromny żal. Współczułam kobiecie, która tak szybko i w taki
sposób zakończyła swoje smutne życie. Jeżeli istnieje coś takiego jak choroba
miłosna, to bez wątpienia jej ofiarą padła Marylin Monroe.
Książkę czyta się bardzo szybko. Ja
potrzebowałam na nią dwóch dni. Język jest prosty, fabuła uporządkowana i
przejrzysta. Gorąco polecam wszystkim, którzy interesują się biografiami
wielkich osobowości. Ja tymczasem już ostrzę sobie pazurki na następną
biografię Marylin, ponieważ nigdy nie ograniczam się do przeczytania jednej
biografii na temat wybranej osoby. Ciekawe, czego jeszcze mogę się o niej
dowiedzieć.
Tytuł oryginalny: Marilyn: Vivere e morire d'amore
Kategoria: literatura
piękna
Gatunek: biografia
Liczba stron: 224
Wydawnictwo: Świat
Książki
Moja ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz