O tym, dlaczego warto czasem ot tak pójść do kiosku

 


Jak ja się cieszę, że kupiłam ten numer "Charakterów"! Kilka dni temu poszłam do kiosku, żeby kupić sobie COŚ (cokolwiek, żeby wydać pieniądze😁). Stanęłam przed regałem prasowym i zaczęłam patrzeć w stronę ulubionych tytułów. Przeglądałam, który numer którego czasopisma by mnie zainteresował. "Te Charaktery to jeszcze numer marcowy. Za chwilę będzie kwietniowy... może warto poczekać?". Zauważyłam jednak, że ten numer wzbogacony jest o wydanie specjalne dotyczące mindfullness! W tym temacie dopiero raczkuję, dlatego to odkrycie rozwiało wszelkie moje wątpliwości🙂 kupiłam, przeczytałam, dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, które powoli wprowadzam w życie. Szczególnie te dotyczące mindfullness i panowania nad emocjami. Utwierdziłam się dodatkowo w przekonaniu, że naprawdę nie ma niczego złego w tym, że każde z małżonków (partnerów, narzeczonych...) dba o swoją przestrzeń w związku. (Tak, spotykam jeszcze takie osoby, które dziwią się, gdy mówię, że ja mam inne zainteresowania, mój mąż ma inne i nie spędzamy ze sobą 24 godzin na dobę trzymając się za rękę, tylko każdy ma też czas dla siebie solo i że to jest jak najbardziej okej).

Morał z tej bajki jest taki: Idźcie do kiosku, stańcie przed regałem i weźcie co Wam się podoba, bo może akurat traficie na numer idealny. Albo wersja eko: poklikajcie i poprzeglądajcie różne wydania różnych czasopism, a na pewno znajdziecie coś dla siebie.

PS. Do mojego Męża właśnie przyszedł najnowszy numer "Uranii". Mimo że moje marzenia o zgłębianiu astronomii skończyły się wtedy, gdy dowiedziałam się, że do tego trzeba mieć fizykę w jednym palcu (czyli dość szybko) lubię czasem popodglądać co tam w tej "Uranii" słychać. Może o niej też wkrótce napiszę🙂

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Sonia Czyta , Blogger