Margaret Atwood "Opowieść Podręcznej"

Cześć! Przychodzę dziś do Was z kilkoma słowami na temat książki „Opowieść podręcznej”. Tytuł bardzo dobrze znany, a nawet jeśli ktoś nie czytał książki, to zapewne widział serial, lub chociaż obiło mu się o uszy o czym w ogóle ta historia jest.

Znajdujemy się niedalekiej przyszłości w Republice Gileadzkiej (wcześniejsze USA). Poznajemy Fredę, która odbywa posługę u bezpłodnego małżeństwa. Na czym owa posługa polega? Co miesiąc podczas dni płodnych Freda - leżąc między nogami Żony - oddaje swoje ciało Komendantowi. Wszyscy liczą na sukces, na to, że Freda zajdzie w ciążę i urodzi Komendantowi zdrowe dziecko. Prób zapłodnienia jest kilka, a dla Fredy są one szansą na uniknięcie Kolonii karnej. Do Kolonii bowiem odsyła się buntowniczki, rebeliantki oraz niekobiety, czyli te, którym nie udało się zajść w ciążę podczas posługi. Na co dzień Freda nie może wychodzić poza utarte ścieżki do sklepu i z powrotem, nie może też komunikować się z innymi Podręcznymi, uznane są tylko grzecznościowe formułki i pozdrowienia. Wszędzie stoją strażnicy, a nawet jeśli ich nie widać, to i tak pozostaje pewność, że służące, a także Komendanci i ich Żony obserwowani są przez Oczy. Bo to nie jest tak, że Komendant może wszystko. Nie. Komendant na przykład nie może mieć romansu z Podręczną, nie może zdradzić Żony. Ale to i tak jest pikuś przy wszystkich obostrzeniach, które dotyczą Podręcznych. One nie mogą nic. Nie mogą spacerować, nie mogą czytać, pisać, nie mogą nawet posiadać własnych rzeczy. Zostają sam na sam z myślami, wspomnieniami, oddzielone od swoich rodzin, od swoich dzieci, przepełnione lękiem o los najbliższych. 

„Opowieść podręcznej” czyta się bardzo dobrze. Wciąga od pierwszych stron i trzyma w napięciu aż do końca. Atwood wpadła na genialny, ogromny pomysł, na bazie którego można by było napisać całą serię. Pomysł, którego nie da się zmieścić w niespełna czterystustronicowej książce tak, żeby w pełni ucieszyć wnikliwych czytelników. Niestety.

Historia Fredy przeraża. Niepojęte, jak to się stało, że cywilizowany świat, w którym żyjemy mógł się tak bardzo zmienić. I właśnie tego opisu przemian społecznych mi zabrakło. Skąd ten ogromny przeskok pomiędzy „wtedy” a „teraz”? Mamy jedynie szczątkowe informacje na temat tego, jak doszło do tego, że kobiety z samodzielnych jednostek stały się całkowicie zależne od mężczyzn. Nie wiemy też, jak wygląda życie innych kobiet - tych, które nie zostały wybrane do bycia Podręcznymi. Zdaję sobie sprawę z tego, że narracja pierwszoosobowa mocno ogranicza możliwości poznawcze czytelnika, ale wydaje mi się, że zdarzyła się minimum jedna sytuacja (oszczędzę spoilerów), w której Freda mogła zasięgnąć wiedzy na ten temat. Uważam też, że Autorka mogła ustami Fredy opowiedzieć nam więcej o jej własnym przejściu z bycia szczęśliwą partnerką i matką do posługi jako Podręczna. 

I to jest właściwie jedyny zarzut jaki mam do tej książki. Temat super, ale potraktowany trochę „po wierzchu”. Tym niemniej to, co zostało opisane wstrząsnęło mną, a książka na długo pozostanie w mojej pamięci. 

Ocena: w pełni zasłużone 4 gwiazdki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Sonia Czyta , Blogger