Wiesław Myśliwski "Traktat o łuskaniu fasoli"


Minęło dwa i pół roku od mojego pierwszego spotkania z literaturą Wiesława Myśliwskiego. Wtedy wybór padł na „Ucho igielne”, a wrażeniami z lektury dzieliłam się na blogu (klik!). Teraz wzięłam do rąk chyba najbardziej znaną jego książkę, czyli „Traktat o łuskaniu fasoli”. 

Powieść jest monologiem, w którym bohater dokonuje bilansu swojego życia. Zaprasza nas do tej opowieści, a przed nami stawia wiadro pełne fasoli, którą mamy pomóc mu łuskać. Wspomina dzieciństwo, szkołę, grę na saksofonie, pracę, wyjazd za granicę i powrót do Polski. Czasem jedna historia nakłada się na drugą i wydaje się, że narrator zgubił wątek. Nic bardziej mylnego. Gdy dygresja dobiega końca, bohater kontynuuje wcześniejszą opowieść jak gdyby nigdy nic. Bardzo podobał mi się ten zabieg literacki, dzięki niemu czułam się tak, jakbym brała udział w rzeczywistej rozmowie.

Historie przytaczane przez narratora są raz zabawne – raz wstrząsające, raz słodkie – raz gorzkie. Jak życie. Wszystkie jednak są interesujące i mogą sprawić, że czytelnik zapomni o całym świecie. Warto dać sobie czas na posmakowanie tej powieści, tym bardziej że obfituje w prawdy życiowe, nad którymi przyjemnie jest się nieraz zamyślić.

Podczas lektury miałam taki moment, w którym poczułam potrzebę zajęcia czymś rąk. W końcu narrator opowiadał swoją historię łuskając fasolę, a ja czułam się jakbym tylko biernie ją czytała. Udało mi się jednak znaleźć na YouTube książkę w formie audio, do rąk wzięłam szydełko i zaczętą robótkę, włączyłam książkę i poczułam pełnię wrażeń. Mając zajęte ręce nadawałam na tych samych falach, co narrator i faktycznie czułam się jak tan tajemniczy przybysz, który przyszedł do jego sklepu po fasolę. Jako wzrokowiec często jednak wracałam do formy papierowej –  co w oczach, to i w umyśle. Tak to u mnie działa 😊 

Podsumowanie: „Traktat o łuskaniu fasoli” to książka, która zrobiła na mnie cudowne wrażenie. Polecam Wam, szczególnie do powolnego czytania. (Ostatnio sama uskuteczniam „slow reading” i ta forma obcowania z literaturą fantastycznie się w moim przypadku sprawdza.) „Traktat…”, jeśli zechcecie dać mu szansę i czas, doprowadzi Was do wspaniałych przemyśleń i otworzy oczy na sprawy, na które być może do tej pory nie zwracaliście uwagi.

„Na zdrowy rozum każdej miłości trzeba by się strzec, bo nie wiadomo, gdzie człowieka zaprowadzi. Na zdrowy rozum siebie samego trzeba by się strzec. Nie człowiek ustanawia sobie zdrowy rozum. A w ogóle co to jest zdrowy rozum, niech pan mi powie? To ja panu powiem, o zdrowym rozumie nie dałoby się przeżyć życia. Zdrowy rozum owszem… Ale to się tylko tak mówi, gdy nie wiadomo, co powiedzieć.”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Sonia Czyta , Blogger