Krótka opowieść o tym, jak stałam się molem książkowym


Kochani, dziś pozwolę sobie na prywatę, ale jest coś, czym chciałabym się z Wami podzielić.

Czytanie nigdy nie było dla mnie czymś nieprzyjemnym, ale nie należało też do moich ulubionych form spędzania wolnego czasu. Jednak 12 lat temu poznałam kogoś, kto otworzył mi oczy na książki. Dzięki Niemu jestem dziś miłośniczką literatury i czerpię radość z każdej przeczytanej strony. Miesiąc temu spełniliśmy nasze marzenie o połączeniu półek – wzięliśmy ślub☺

Mój Mąż od zawsze lubi książki. Gdy się poznaliśmy, bardzo mi zaimponował swoim oczytaniem i wiedzą. Jest ode mnie 7 lat starszy, dlatego trudno mi było wtedy rozmawiać z nim „na tym samym poziomie". Było to niemal niewykonalne☺ Uparty ze mnie człowiek, więc postanowiłam, że też będę czytać, żeby mieć z nim wspólne tematy. Dodam tylko, że w międzyczasie zakochałam się i to bardzo. 

Wspomniał mi raz, że ma zamiar przeczytać „Lapidaria” Kapuścińskiego. Tytuł skojarzył mi się bardzo pozytywnie, więc od razu poszłam do biblioteki, żeby tę książkę wypożyczyć. Zaczęłam ją czytać już w drodze do domu i... masakra! „Co on czyta? Przecież przez to nie da się przebrnąć!”. Poczułam, że rzucam się na tak głęboką wodę, że zaraz utonę. Niewiele brakowało, a zniechęciłabym się do literatury na dobre. Gdy opowiedziałam mu swoje spostrzeżenia na temat kilku pierwszych stron „Lapidariów”, tylko się uśmiechnął i powiedział: „Nie musisz czytać tego, co ja. Pomogę Ci znaleźć coś, co naprawdę Cię zainteresuje”. Do dziś jestem pod wrażeniem tych słów! 

Pamiętam, że dostałam od niego wielką paczkę książek Paulo Coelho. Jakie one wtedy były dla mnie cudowne! Idealne, na czasie, odpowiadały wszystkim moim potrzebom. Dziś już inaczej patrzę na Coelho, ale sentyment pozostał. Później przyszedł czas na Carlosa Ruiza Zafóna. Zakochałam się w „Cieniu wiatru”. Z książki na książkę coraz bardziej się uzależniałam od innych światów. Następny duży krok to J.R.R.Tolkien. Bałam się trylogii „Władca pierścieni”, bo słyszałam, że Tolkien pisał trudnym językiem. Mariusz powiedział mi wtedy: „Spokojnie. Wszystko zaczyna się od Hobbita, on jest nieco lżejszy. Ale jeśli Ci się nie spodoba, to trudno. Będziemy szukać dalej”. Przeczytałam „Hobbita” i całą Trylogię, totalnie zafascynowana Śródziemiem. Od tego momentu już sama zaczęłam wybierać sobie książki. 

I tak jest do dziś. Każde z nas czyta co innego, ale jest też sporo autorów, którzy nas łączą (Sapkowski, Martin, Brett, Tolkien, Rowling...). Mariusz jest jedyną osobą, której ufam w 100%, gdy poleca mi jakąś książkę, bo wiem, że bierze pod uwagę nie tylko własne odczucia, ale też mój gust czytelniczy. Zna mnie pod tym względem jak nikt inny. Mam nadzieję, że tak będzie już przez całe życie.

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Cieszę się, że Ci się podoba. Pozdrawiam Cię ciepło, bo tu ziąb okrutny :*

      Usuń

Copyright © Sonia Czyta , Blogger