S.J.Watson "Zanim zasnę"
Jest to debiutancka powieść Stevena J. Watsona.
Przetłumaczona na ponad 40 języków, bestseller „Sunday Times’a” i „New York
Times’a”.
Główną
bohaterką tego thrillera psychologicznego jest kobieta cierpiąca na rzadko
spotykaną odmianę amnezji. Każdego dnia jej umysł zbiera wspomnienia, a podczas
snu je wymazuje. Codziennie rano Christine Lucas budzi się u boku obcego
mężczyzny w średnim wieku. Dziwi ją ten widok, ponieważ jej, dwudziestolatce,
nigdy nie podobali się starsi mężczyźni. W dodatku ten ma na palcu obrączkę!
Jeszcze większe zaskoczenie przeżywa widząc w lustrze kobietę po czterdziestce.
Przyjrzawszy się jej dokładnie, zauważa siebie. „Jak to się stało? Kiedy
zdążyłam się tak postarzeć?” – dzień w dzień zadaje sobie te same pytania.
Porozwieszane wszędzie „zdjęcia-przypominajki” świadczą o tym, że ten obcy
mężczyzna śpiący w łóżku to jej mąż Ben, jednak ona nie pamięta ani czasów
narzeczeńskich ani ślubu. Podczas śniadania Christine słucha opowieści o
wypadku samochodowym, w skutek którego straciła pamięć. Ben opisuje również ich
małżeństwo i szczęśliwe życie, które razem wiedli. Gdy Christine zostaje sama w
domu, dzwoni telefon. To dr Nash, psychoterapeuta, przypomina jej o dzienniku,
który jest schowany na dnie szafy w pudełku po butach. Każdego dnia Christine
czyta ten zeszyt i skrupulatnie dopisuje do niego kolejne wydarzenia. Dzięki
temu wspomnienia z ostatnich dwudziestu lat życia przebłyskują w jej głowie, by
ostatecznie złożyć się w przerażającą całość.
Czytając
„Zanim zasnę” współczułam Christine, ale chyba jeszcze bardziej Benowi. To musi
być potwornie męczące codziennie rano radzić sobie z histerią żony, która
uświadamia sobie, że 20 lat jej życia odeszło w niepamięć. Snucie każdego dnia
tej samej opowieści, obserwowanie zaskoczenia i niedowierzania w oczach swojej
kobiety, pokazywanie co i gdzie znajduje się w domu... Z drugiej strony
obcowanie z osobą, która choruje na amnezję, daje możliwość niesamowitej
manipulacji. Co 24 godziny następuje nowy start. Tabula rasa. I to już od
partnera (i od jego sumienia) zależy, czy skorzysta z takiej sposobności, czy
nie.
Pomimo
słabszych momentów książkę czytało mi się dobrze. Pisana prostym językiem łączy
w sobie opis wydarzeń teraźniejszych z treścią pamiętnika Christine. Ze strony
na stronę zagęszcza się ilość wydarzeń, a finał jest naprawdę przerażający.
Ogromny plus za nieoczywiste zakończenie!
Historię przedstawioną w powieści bardzo
wygodnie byłoby przenieść na duży ekran. I oczywiście tak się stało. Książka
ujrzała światło dzienne w 2011 roku, a jej ekranizacja zaledwie 3 lata później.
W główną rolę wcieliła się Nicole Kidman, Bena zagrał Colin Firth,
a doktora Nasha Mark Strong.
Powieść
została dość wiernie sfilmowana. Zawsze można czepiać się szczegółów, zwłaszcza
gdy adaptację widzi się świeżo po zamknięciu książki. Akcja została
przeniesiona z lat 80 ubiegłego stulecia do czasów współczesnych, stąd np.
dziennik Christine stał się wideo-pamiętnikiem nagrywanym na aparat cyfrowy. W
dobie tak łatwo dostępnych urządzeń elektrycznych, zapewne ten wideo-pamiętnik
lepiej by się sprawdził niż zeszyt i długopis, dlatego ta zmiana nie raziła
mnie aż tak bardzo. Mocno natomiast uderzyło mnie „typowe” filmowe
zakończenie... Nic nie potrafi tak zepsuć dobrego filmu, jak mierny finał.
Tytuł oryginalny: Before I go to sleep
Kategoria: literatura piękna
Gatunek: thriller, sensacja, kryminał
Forma: powieść
Liczba stron: 407
Wydawnictwo: Sonia Draga
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz