Jakub Żulczyk "Ślepnąc od świateł"

Zaczęło się od wizyty w księgarni na dworcu centralnym w Warszawie. W sumie to po nic konkretnego, ot tak wejść, popatrzeć na książki i pocieszyć się zapachem świeżego druku. Po 15 minutach (czyli mniej więcej przy trzecim okrążeniu księgarni), pomimo umowy z mężem, że nie kupujemy nowych książek, dopóki nie przeczytamy tego, co mamy, zdecydowałam się na zakup. Finał: wyszłam stamtąd ze „Ślepnąc od świateł” Jakuba Żulczyka w ręku.

Książkę zaczęłam czytać już w pociągu na trasie Warszawa – Gdynia (to moja najczęstsza trasa). Nie mogłam się od niej oderwać ani na chwilę. Byłam jak w transie. Nie interesowały mnie nawet głośne dzieci, które jechały ze mną w przedziale (powiem szczerze, że w tym pomogły mi też słuchawki).

O czym to jest?

O takim świecie, o którym na co dzień się milczy. O ludziach, których przy „trzeźwym” myśleniu utrzymuje kokaina. O tych, którzy bez niej nie potrafią już funkcjonować. W „Ślepnąc od świateł” prawie każdy człowiek z wyższego szczebla wspomaga się narkotykiem.

Głównym bohaterem jest Jacek. Mężczyzna, który przyjechał z Olsztyna do Warszawy, żeby studiować na ASP. Życiowe wybory poprowadziły go jednak w inną stronę – korzystną finansowo, ale niebezpieczną. Jacek zajmuje się handlem kokainą. Śpi za dnia, nocą zaś sprzedaje towar. Jest ostrożny i bystry. Posiada też cechę, która w tej pracy jest szczególnie pożądana: asertywność. Szkoda jednak, że nie potrafi być niewidzialny. Pewnego razu zdarza się jeden przykry wypadek, w którym udział bierze jeden z jego klientów. To wydarzenie powoduje rysę w idealnie zaplanowanym życiu Jacka. Domino ruszyło. A pętla zaciska się właśnie na jego szyi.
  
Język, czyli sprawa kontrowersyjna.

To jest najważniejszy aspekt, który chciałabym poruszyć, odnosząc się do innych opinii, które o tej książce czytałam. Faktem jest, że „Ślepnąc od świateł” naszpikowana jest wulgaryzmami i takimi opisami, że aż głowa boli. Nie jestem zwolenniczką takich zabiegów, ale w tej tematyce akurat to się broni. Nie oczekujmy w książce o świecie pełnym narkotyków, zepsucia i bezwzględnych dealerów słów typu „O kurczę”, „Ale ambaras” czy innej „Motylej nogi”! Przekleństwa dodają w tym przypadku realizmu i skrzywiają nasz umysł tak, że czujemy się, jak byśmy naprawdę tam byli. Nie zdjęłabym ani jednego słowa.

Wrażenia.

„Ślepnąc od świateł” to książka brudna. Dlaczego brudna? Bo opowiada o brudnym świecie w brudny sposób. Ale właśnie w takiej formie to kupuję. Trzeba mieć do niej stalowe nerwy, ale jak już się w nie wyposażymy, to czyta się ją bardzo dobrze. Powieść wciąga i naprawdę ciężko ją odłożyć na bok. 

Polecam.



PS. Na podstawie książki powstał serial produkcji HBO o tym samym tytule. Po przeczytaniu książki, już mogę się zabrać za oglądanie. Widzieliście? Jakie wrażenia?

2 komentarze:

  1. Strasznie mnie namawiają na przeczytanie tej książki, a Ty nie pomagasz. :D
    Półkowniki mnożą się u mnie w tempie zatrważającym, a tu kolejna książka, która pretenduje do miana "chcę przeczytać". :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ślepnąc..." zdecydowanie warto przeczytać. Szybko przez to przejdziesz, bo wciąga :) Daj znać, jak Ci się uda znaleźć na nią czas ;)

      Usuń

Copyright © Sonia Czyta , Blogger