Ks. Jan Kaczkowski "Grunt pod nogami"
Dziś mija 4. rocznica śmierci bardzo wartościowego człowieka, księdza Jana Kaczkowskiego.
Ci, którzy mnie znają, wiedzą że wierzę w Boga, ale mam trochę problem z uwierzeniem w kościół jako instytucję. Nie mam zamiaru wdawać się z tej okazji w jakąś szerszą dyskusję. Tak po prostu czuję i już. Jednakże ksiądz Jan Kaczkowski pokazał, że można być świetnym księdzem. Można mieć poczucie humoru, trafione żarty, czasem niewyparzony język, a jednocześnie reprezentować wysoką kulturę osobistą oraz szczerze i bez nadęcia rozmawiać z każdym człowiekiem. Można pozostać wiernym w celibacie, można nie być chciwym na pieniądze... Można być otwartym na ludzi i ich potrzeby.
"Zawsze, kiedy religię mylimy z ideologią, to ona przeradza się we własną karykaturę."
Niestety nie było mi dane poznać księdza Kaczkowskiego, choć od 5 lat mieszkam niedaleko Pucka. Ciągle miałam coś innego na głowie. Teraz żałuję, ale cóż... czasu nie cofnę. Chętnie za to słucham świadectw znajomych, którzy mieli z Nim styczność. Wszyscy potwierdzają, że był to ksiądz DLA LUDZI, do rany przyłóż. A książka "Grunt pod nogami" tylko potwierdza ich słowa.
"Nie trzeba od razu z tak wysokiej półki... Jeżeli ktoś tkwi w przyjacielskim, toksycznym związku, czuje się wykorzystany, to trzeba tę relację albo naprawić, albo zerwać. (...) Dokonaj zmiany swojego życia jeszcze dzisiaj. Obiecuję, to ci bardzo pomoże. Amen."
Książka ta jest zbiorem kazań księdza Jana, wygłaszanych podczas różnego rodzaju rekolekcji (również dla młodzieży). W swoich kazaniach mówi o wierności, miłości, poświęceniu, chorobie swojej oraz swoich podopiecznych w hospicjum (Puckie Hospicjum pw. św. Ojca Pio). Przytacza kilka zabawnych sytuacji. Dowiadujemy się na przykład dlaczego z dnia na dzień przestały go irytować dzwoniące podczas mszy telefony🙂 Porusza również tematy ciężkie, jak kryzys w instytucji kościoła oraz pedofilia wśród duchownych. Jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że jego poglądy mogą być niewygodne dla tych, którzy rangą stoją wyżej od niego.
"Często słyszymy, zwłaszcza od opasłych kaznodziejów (opasłych nie tylko w sensie fizycznym, ale też intelektualnie lekko przytłumionych): "złącz swe cierpienie z cierpieniem Chrystusa". Dostaję szału, gdy ksiądz, który wylewa się zza ambony, rzuca takie komunały, a za chwilę wsiada do wypasionego mercedesa. (...) Pan Bóg naprawdę nie potrzebuje bólu naszego zęba, nowotworu czy złamanej nogi, by zbawić świat."
Ksiądz Jan Kaczkowski to był ktoś, kto nie bał się iść pod prąd, żeby ochronić wiernych. Widział Boga w ludziach i dawał im nadzieję. Dla wielu był ostatnią deską ratunku, pomagał się nawracać i sprawiał, że wiara w Boga stawała się możliwa i dawała ukojenie. Książka "Grunt pod nogami" to moje pierwsze, ale na pewno nie ostatnie spotkanie z księdzem Janem Kaczkowskim.
Rzeczywiście bardzo wartościowy człowiek. Wiele dobrego o nim słyszałam i czytałam, ale jeszcze nie miałam okazji przeczytać żadnej jego książki.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci polecam. Czyta się go świetnie. Dużo w jego książkach humoru ale i ubogacających fragmentów.
Usuń