Jarosław Grzędowicz "Popiół i kurz. Opowieść ze świata pomiędzy"

Jarosław Grzędowicz "Popiół i kurz. Opowieść ze świata pomiędzy"

Po skończeniu „Pana Lodowego Ogrodu” nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Próbowałam brać różne książki. Posłuchałam nawet audiobooka, który bardzo mi się podobał („Zapisane w wodzie” Pauli Hawkins). Ale to ciągle nie było to… I nagle zorientowałam się, że w zbiorach mojego M. znajduje się jeszcze jedna książka Grzędowicza! „Popiół i kurz”. Wzięłam z półki i przeczytałam. W dwa dni. Mogłabym w jeden, bo czasu wolnego mam teraz dość sporo, ale chciałam wydłużyć przyjemność.

„Popiół i kurz. Opowieść ze świata Pomiędzy”. Czym jest to „Pomiędzy”? Nie jest ani niebem, ani piekłem. Nie jest też czyśćcem. To jakby lustrzane odbicie naszego świata, wzbogaconego o stworzenia, których zazwyczaj nie widzimy, choć czasem wydaje nam się, że czujemy ich obecność. Mało kto może swobodnie przemieszczać się między światem materialnym a jego odbiciem, a już na pewno trudno jest to zrobić bezboleśnie. Trzeba bowiem najpierw „obumrzeć” w naszym świecie, żeby trafić do Pomiędzy. Tę umiejętność posiadł główny bohater powieści.

Piekło jest w nas. W środku. Każdy nosi je ze sobą, dopóki go nie pokona.

Imienia bohatera nie poznajemy. Wiemy, że w „naszym” świecie jest wykładowcą, a w Pomiędzy zajmuje się przeprowadzaniem dusz do następnego wymiaru, jak Charon. W tajemniczych okolicznościach ginie jego przyjaciel Michał – zakonnik Jezuita. Później na sznurze przywiązanym do wieży kościelnej wiesza się inny młody mnich. Zbyt dużo dziwnych przypadków na raz.

Dziura po kimś bliskim jest jak rana postrzałowa. Niby niewielka, ale nieznośna. Konsekwencje czyjejś śmierci to niekompletny, dziurawy świat, który pozostawił po sobie zmarły.

Nie zdradzę Wam niczego więcej z fabuły, bo książka jest tak krótka, a akcja tak szybko biegnie, że naprawdę nie wiadomo, ile można napisać, żeby nie było spoilerów. Powieść czyta się bardzo dobrze i szybko, bo historia wciąga niesamowicie. Grzędowicz jest mistrzem budowania napięcia i interesujących opisów. Jego poczucie humoru również bardzo mi odpowiada. Jest tylko parę minusów. Pierwszy, który od razu rzuca się w oczy – okładka. Niestety, mimo że pasuje do treści, to za grosz nie oddaje atmosfery, którą czuje się w książce. Przepraszam, ale jest naprawdę zniechęcająca. Drugi – książka jest za krótka i nie wykorzystuje pełni potencjału tematycznego. Wiem, że cała powieść jest rozwinięciem opowiadania „Obol dla Lilith” będącego tutaj prologiem. Wiem, że jest to bardziej opowiadanie, niż powieść (jeśli czepiać się nazewnictwa). Ale gdy mamy do dyspozycji 10 rozdziałów i przez 8 akcja dzieje się na 100%, po czym później nagle napięcie znika, zostaje pewnego rodzaju zawód. Miałam wrażenie, jakby autorowi ktoś kazał zmieścić się w tych 330 stronach i za późno go o tym poinformował. Czułam się, jakby ktoś nagle zabrał mi coś cennego. Tym czymś był właśnie genialny klimat tej książki. Szkoda.

„Popiół i kurz. Opowieść ze świata Pomiędzy” została nagrodzona nagrodą Zajdla w 2006 roku w kategorii: powieść. Ja też wysoko ją oceniam. Dostaje ode mnie 8/10 za te 8 ŚWIETNYCH rozdziałów. Mimo tych minusów, o których napisałam wyżej, jest to bez wątpienia książka, po którą warto sięgnąć. Gorąco zachęcam fanów polskiej fantastyki i tych, którzy nie mogą rozstać się z rewelacyjnym stylem pisania Grzędowicza po zakończeniu spotkania z "Panem Lodowego Ogrodu".

Koty nie są zwykłe. Zastanawiałeś się, dlaczego tyle śpią? Większość życia spędzają w świecie Pomiędzy. To nasz świat wydaje im się snem.


Jarosław Grzędowicz "Pan Lodowego Ogrodu" (cykl)

Jarosław Grzędowicz "Pan Lodowego Ogrodu" (cykl)

Cała seria w drugim (ładniejszym) wydaniu prezentowała się na półce mojego narzeczonego już od paru lat. Teraz, gdy nasze półki już stanowią jedność, postanowiłam wziąć się za "Pana Lodowego Ogrodu", o którym słyszałam bardzo dużo pochlebnych opinii. Lubię fantasy, poza tym cykl wpisywał się idealnie w moje wyzwanie "Czytam Polskie Serie".  

Wiedziałam, że "Pan Lodowego Ogrodu" to dobra literatura. Nie spodziewałam się jednak, że aż tak dobra.

Głównym bohaterem cyklu jest Vuko Drakkainen, trochę Polak, trochę Chorwat, trochę Fin. Zostaje specjalnie wyszkolony i wysłany na planetę Midgaard z misją o charakterze naukowo-ratunkowym. Zadaniem Vuko jest zobaczyć, co stało się z badaczami, o których słuch zaginął i - jeśli nadal żyją - zabrać ich z powrotem na Ziemię. Midgaard jest planetą, którą zamieszkują antropoidalne istoty, niewiele różniące się od ludzi. Dlatego przed ekspedycją Vuko zostaje poddany szeregowi operacji mającymi na celu upodobnienie go do tamtejszej społeczności. Zostaje mu również wszczepiony Cyfral, będący czipem do supermocy takich jak rozumienie języka obcej planety, szczególnie wytężony słuch, czy niesamowity refleks. Na koniec zostaje mu zmienione imię, by brzmiało bardziej lokalnie. Dla mieszkańców Midgaardu Vuko Drakkainen będzie Ulfem Nitj'sefni

Już po wylądowaniu na obcej planecie Vuko zdaje sobie sprawę, że coś tu jest nie w porządku. Naukowców ani widu, ani słychu. Do tego jakiś taki dziwny nastrój niepokoju. Musiało się tu wydarzyć coś strasznego. Sprawy mocno się komplikują i Vuko żegna się z wizją szybkiego wykonania misji. 

Dla urozmaicenia Grzędowicz wprowadza drugiego bohatera. Terkej Tendżaruk inaczej Filar syn Oszczepnika jest Kirenenem, reprezentantem jednej z wielu nacji zamieszkujących Midgaard. Niestety rozdziały dotyczące Filara "tu i teraz" są o trochę mniej ciekawe, niż te opowiadające o Vuko. Jednak historia dzieciństwa Terkeja to prawdziwa perełka i czyta się ją z zapartym tchem. 

Midgaard jest bardzo dobrze zbudowanym światem. Ma swoją geografię, opisaną w bardzo szczegółowy sposób, języki, kulturę i obyczaje w zależności od różnych nacji, które poznajemy czytając cykl. Istnieje tam magia, ale nie jakaś absurdalna, czy błaha, ale o wiele głębsza. Są legendy, wierzenia i zabobony. Są złożone psychologicznie istoty, mające umysł oraz uczucia. Są zwierzęta nawet trochę podobne do ziemskich. Są lasy, góry, doliny, rzeki i morza (Ciekawostka! Przypomnijcie sobie "Ogród rozkoszy ziemskich" Hieronima Boscha). Wszystko opisane tak wiarygodnie, jakby istniało naprawdę. 

Ok, koniec z obiektywnym pisaniem. Teraz w grę wchodzą emocje. Tu będzie krótko i na temat.

Raz bywało lepiej, raz gorzej. Raz czytałam całą sobą, a czasami chciałam przelecieć kilka kartek, bo się nudziłam. Jednak cała ta autentyczność świata i bohaterów wciągnęła mnie w historię, którą chciałam poznać do końca. Przywiązałam się do postaci i zdarzyło się nawet, że kilka opisanych sytuacji mocno mnie zabolało. Próbowałam delektować się tą literaturą, nie chciałam za szybko kończyć. Cykl czytałam przez parę miesięcy. Były to dobre miesiące, spędzone w towarzystwie pełnokrwistych bohaterów. Dlatego gdy już przyszło mi się pożegnać z Midgaardem, czułam coś w rodzaju czytelniczego kaca. Nie mogłam dojść do siebie, nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca, ani następnej książki do czytania. Tęskniłam i w kółko pochylałam się nad ostatnimi rozdziałami. Wracałam też do ulubionych fragmentów, takich jak koniec pierwszego tomu, czy opis dzieciństwa Filara. Musiało minąć kilka dni, zanim zaczęłam się rozglądać za inną książką. I taka rekomendacja, emocjonalna, wydaje mi się najodpowiedniejsza w przypadku cyklu "Pan Lodowego Ogrodu". 

Oceny poszczególnych tomów:
tom 1: 9/10
tom 2: 8/10
tom 3: 9/10
tom 4: 9/10
Średnia: 8,75

PS. Cykl stał się inspiracją do stworzenia gry planszowej "Pan Lodowego Ogrodu". Chyba zacznę się za nią rozglądać. Może ona ukoi moją rozpacz i wydłuży choć odrobinę czas mojego pobytu w tym niezwykłym universum. 

Copyright © Sonia Czyta , Blogger