BookAThon Lato 2017

BookAThon Lato 2017

Ze względu na moją walkę o "być albo nie być" w artystycznej branży, trochę spadła mi systematyczność na blogu, ale teraz korzystam z chwili, gdy jestem w domu i na spokojnie mogę Wam coś napisać. Miało być o "Wilkach" Adama Wajraka, które ostatnio przeczytałam, ale w międzyczasie wpadł mi w ręce inny temat, więc książka musi poczekać do następnego tygodnia. Dziś piszę o Letniej Edycji Maratonu Czytelniczego BookAThon 2017!
  

O co chodzi?


Wyzwanie organizują Ewelina, Anita i Karolina

Maraton trwa 7 dni i mamy za zadanie w tym czasie przeczytać jak najwięcej książek. To dobra okazja, żeby nadrobić czytelnicze zaległości i ograniczyć działanie "złodziei czasu" takich jak komputer, smartfon... (jakże mi to teraz potrzebne!)

Więcej szczegółów znajdziecie tu

Wyzwania



Moje typy


Książka, w której ważną rolę odgrywają zwierzęta
Adam Wajrak "Kuna za kaloryferem" 

Książka o przyszłości
Stanisław Lem "Bajki robotów"

Zła książka
Wojciech Kuczok "Gnój"

Książka, która jest biografią
Michael White "Tolkien. Biografia"

Książka, która porusza temat tabu
Opracowanie zbiorowe "Spotlight Zdrada. Kryzys z Kościele katolickim"

Książka zekranizowana w 2016 lub 2017 roku
Agatha Christie "Morderstwo w Orient Expressie"


Cieszy mnie szczególnie moje pierwsze spotkanie ze Stanisławem Lemem. Z tego, co już zdążyłam się dowiedzieć, trafnie wybrałam książkę, jak na początek. Bałam się "rzucić na głęboką wodę" i wziąć od razu "Solaris" - spokojnie, pomału... i na to przyjdzie czas. Nigdy nie czytałam też Agathy Christie. Już za tydzień dowiem się, ile straciłam. Nie mogę się doczekać zapoznania historią życia Tolkiena. Mam nadzieję, że ta biografia jest rzetelna. Na "złą książkę" zdecydowałam się wybrać "Gnój" W.Kuczoka, który już kiedyś czytałam, ale chętnie do niego wrócę. To wyzwanie jest o tyle problematyczne, że chyba chodzi o to, żeby przeczytać jakiegoś gniota. Ale jest tak duża dowolność w interpretacji, że ja zdecydowałam wybrać książkę, w której głównym tematem jest zło i źli ludzie. Szkoda mi czasu na czytanie słabych książek - już za dużo ich przeczytałam w swoim życiu😅 Jako "złą książkę" mogłabym też wybrać "Spotlight Zdrada...", ale bardziej pasuje mi ona do tematu tabu i chętnie ją przeczytam, jeżeli się wyrobię.

W Letniej Edycji BookAThonu będę zapoznawać się z książkami w różnych formach. Większość będzie papierowa, ale pojawi się również ebook i audiobook.

Plany mam ambitne, czasu trochę mało, bo znów czeka mnie wyjazd. Nie mam zamiaru spinać się i czytać na wyścigi, żeby tylko "odhaczyć" przeczytane już pozycje. Będę się cieszyć, jeśli uda mi się przeczytać chociaż 3 książki. Reszta przejdzie na następny tydzień.

Zachęcam również Was do wzięcia udziału w BookAThonie! Będzie super. Dziewczyny przygotowały również konkursy fotograficzne. Warto się pokusić!

To co? Czytamy?

 
Mircea Eliade "Młodość stulatka"

Mircea Eliade "Młodość stulatka"

Starość. Niektórzy nazywają ją jesienią życia i robią użytek ze swych doświadczeń, wdzięczni za każdą przeżytą chwilę. Zdarzają się jednak takie osoby, które nie potrafią pogodzić się z upływem czasu.

Jest deszczowy wieczór, wigilia Wielkiej Nocy 1938r. Akcja dzieje się w Bukareszcie. Siedemdziesięcioletni profesor, Dominik Matei, zmęczony chorobą Alzheimera, postanawia odebrać sobie życie. Udaje się do cerkwi na ostatnią modlitwę, jednak w drodze zostaje rażony piorunem.  Pomimo poparzeń na całym ciele, udaje mu się przeżyć wypadek. Co więcej, w czasie śpiączki jego ciało i dusza regenerują się i młodnieją. Po przebudzeniu Dominik ma około 30-40 lat. Tym niezwykłym wydarzeniem, oczywiście, interesuje się prasa. Dzięki niej nowina trafia do nazistów, którzy bardzo chętnie w ten sposób „odmłodziliby” kilku swoich więźniów dla dłuższej posługi...

Więcej o treści nie będę Wam pisać, żeby nie zdradzić za dużo. Co jest jednak wyjątkowe w tej książce? No właśnie. Po jej zakończeniu czytelnik zadaje sobie pytania „Jak to możliwe?”, "Co jest jawą, a co snem?" Dużo zastanawiania się, wiele niewiadomych, żadnej odpowiedzi.

Książka jest krótka – ma zaledwie 250 stron, z czego 20% zajmują fotografie z filmu Coppoli o tym samym tytule. Pomimo wielu niedoskonałości (czasem nie wiadomo kto, co, gdzie zrobił) wciąga tak, że kilka godzin mija niepostrzeżenie. Polecam do szybkiego czytania. 

Odkrycia: Kwiecień&Maj

Odkrycia: Kwiecień&Maj

Po dwóch miesiącach powracam z cyklem „Odkrycia”. Kwiecień i maj upłynęły mi na dwóch podróżach (Czechy i Słowacja), podczas których przeczytałam całkiem sporo książek (jak na mnie!), a w słuchawkach towarzyszył mi soundtrack z pierwszej części „Hobbita”. Dawno nie oglądałam interesującego filmu, ale w domu odstresowuję się przy „Teorii Wielkiego Podrywu” (8 sezon). Tak pokrótce wygląda opis moich kulturalnych aktywności z dwóch miesięcy. Szczegółowo skupię się tylko na podróżach. Wcisnę też listę przeczytanych książek, bo nie wszystkie zrecenzowałam.

Podróże


Brno


W Brnie spędziłam parę dni tuż przed Wielkanocą. Śpiewałam tam dwa koncerty w Miejskim Teatrze, a w wolnych chwilach napawałam się pięknem tamtejszych zabytków. W Wielką Sobotę udałam się nawet na poszukiwania znaków Wielkiej Nocy w kościołach, ale prawie niczego nie znalazłam. Nie zmienia to postaci rzeczy, że Brno jest miastem bardzo ładnym i na pewno warto się tam wybrać. Najbardziej podobał mi się kościół św.Tomasza (zdj.1, po lewej stronie), św.Michała (zdj.1, po prawej stronie daleko za ławką) i Katedra św.Piotra i Pawła (zdj.1, góra-środek, widziana z perspektywy klasztoru ojców Kapucynów). Niestety na czas Wielkanocny zamknięte zostały grobowce kapucynów, które bardzo chciałam zobaczyć. Nie udało mi się również wdrapać na górę do Zamku Špilberk, bo nie miałam przy sobie sportowego obuwia, a zbyt drogie są mi kolana i kostki, żeby tam włazić w obcasach😅 Mam więc pretekst do powrotu. Starówka w Brnie urzeka wąskimi uliczkami i pięknymi budynkami (przynajmniej z zewnątrz, bo nie wszędzie da się wejść). Można sobie kupić niedrogą kawę na wynos i powolutku sobie spacerować – jeden dzień na zwiedzanie Starego Miasta w zupełności wystarczy.



Trnava

 

W Trnavie byłam przez tydzień od poniedziałku 22.05 do niedzieli 28.05. Jest to niewielka miejscowość położona na Słowacji jakieś 40km na wschód od Bratysławy. I znów, gdy tylko miałam chwilę wolnego czasu, to nie mogłam usiedzieć w pensjonacie, lecz wolałam pójść na spacer. I o ile w Brnie na zobaczenie Starówki wystarcza 1 dzień, o tyle w Trnavie spokojnie można się wyrobić w jeszcze krótszym czasie. Jak już pewnie zauważyliście, uwielbiam architekturę sakralną. Wszędzie gdzie jestem, szukam najpierw kościołów do zwiedzania. Tak było i tym razem. Pierwszego dnia moje serce skradła Bazylika św.Mikołaja, która sąsiadowała z moim pensjonatem (oj tam, bicie dzwonów 3 razy dziennie nie jest aż takie złe😉). Na collage’u pierwszym widzicie Bazylikę i jej okolice w dzień i w nocy. W Internecie wyczytałam jednak, że to wcale nie ona jest najważniejszym artystycznie kościołem w Trnavie. Pierwsze miejsce zajmuje XVIII-wieczna Katedra św.Jana Chrzciciela. Gdy podeszłam pod Katedrę, od razu miło mi się zrobiło, gdy zobaczyłam pomnik Jana Pawła II, który nie jest jego karykaturą, lecz w miarę wiernym odwzorowaniem. Jednak to, co ujrzałam w środku zaparło mi dech w piersiach! Ogrom i majestat! Przepiękne złocenia ogromnego ołtarza, kolorowe sklepienia... Chodziłam tam jak w amoku. Zdjęcia wnętrza przedstawia collage nr2 – środek i prawa strona (po lewej jest dojście od Bazyliki św.Mikołaja do Rynku). 



W Trnavie brałam udział w Międzynarodowym Konkursie Wokalnym. Jakże wielkim zaskoczeniem było dla mnie, gdy jako jedyna laureatka, oprócz pieniędzy i kwiatka, dostałam KSIĄŻKĘ! Napisana, oczywiście, w języku słowackim, ale w zupełności mi to nie przeszkadza. Jestem fanką języków obcych, a poza tym całkiem sporo jestem w stanie zrozumieć po słowacku. Mówić ani pisać nie umiem, ale czytać ze zrozumieniem raczej tak (ze słuchaniem ciut gorzej). Dlatego bardzo się z tego prezentu ucieszyłam. 


Książki


W kwietniu i w maju przeczytałam 10 książek. To dużo, jak na mnie. Poniżej lista:

R.Riggs „Osobliwy dom Pani Peregrine” (7/10)
J.Green „Gwiazd naszych wina” (6/10)
Marek Aureliusz „Rozmyślania” (6/10)
B.Pawlikowska „Kurs szczęścia” (7/10)
E.E.Schmitt „Zapasy z życiem” (3/10)
R.Byrne „Nauki na każdy dzień” (2/10)

Książki są dość różnorodne, to i paleta ocen szeroka. Od „Słowika” którym zachwycam się już od dłuższego czasu, aż po „Nauki na każdy dzień” R.Byrne, w których autorka co drugi dzień powtarza to samo, tyle że innymi (choć i to nie zawsze) słowami. „Kurs szczęścia” Beaty Pawlikowskiej też jest książką w stylu motywacyjno-poradnikowym, ale jednak wierzę w to, że te jej (dziwne czasami) sposoby, naprawdę mogą działać. „Zapasy z życiem” Schmitta to jedno wielkie słabe „coś”, w porównaniu z innymi książkami, które czytałam (niezapomniane doświadczenie z „Oskarem i Panią Różą”) – miałkie i nic nie wnoszące. „Osobliwy dom Pani Peregrine” podobał mi się, a po „Gwiazd naszych wina” i „Siedem minut po północy” spodziewałam się chyba czegoś więcej.


Tak mniej więcej wyglądały moje dwa miesiące – w podróży i zaczytane. W czerwcu wybieram się do Pragi, więc za miesiąc w „Odkryciach” na pewno trochę o tym mieście napiszę. W podróży zapoznam się z kilkoma płytami, na które chęć mam już od jakiegoś czasu. Nie zapomnę również o książkach. Obecnie czytam „Ziemiomorze” Ursuli K.LeGuin, więc trochę mi jeszcze zejdzie, zanim napiszę recenzję. Jednak w dalszym ciągu co tydzień będzie na Was czekał nowy wpis z zaległymi recenzjami, których jest pełno. 

Buźka!
Copyright © Sonia Czyta , Blogger