Podsumowanie pierwszego kwartału 2016r.

Podsumowanie pierwszego kwartału 2016r.


Końcówka marca to czas podsumowań pierwszego kwartału roku. Serdecznie więc zapraszam na spis przeczytanych książek i obejrzanych filmów.


Do dziś przeczytałam 9 książek. W porównaniu z Waszymi blogami jest to wynik słaby. Styczeń i luty upłynął mi na czytaniu jednej książki tygodniowo, więc było dobrze. Licznik popsuł mi dopiero marzec, w którym skupiłam się głownie na pracy (link) i brakowało mi czasu na czytanie.
Oscar Wilde "Portret Doriana Graya"

Oscar Wilde "Portret Doriana Graya"

Pierwszy wariant tej powieści został opublikowany w 1890r. na łamach miesięcznika „Lippincott’s Monthly Magasine” i od razu spłynęła na niego fala krytyki. Czytelnicy uznali treść utworu za gorszącą a autora za nikczemnego dewianta. Homoseksualizm i hedonistyczna filozofia życia była wtedy dla Anglików tematem tabu. Dopiero ocenzurowana wersja „Portretu...” rok później mogła zostać wydana w formie książki. Dziś powieść ta, w pełni zasłużenie, zaliczana jest do klasyki literatury. 

Młody, piękny i niewinny Dorian Gray przybywa do Londynu. Swym urokiem zachwyca malarza (Basilia Hallwarda), który pragnie uwiecznić niezwykłą urodę chłopca na obrazie. Pewnego dnia do pracowni wchodzi lord Henry Wotton. Widząc Doriana, prędko postanawia uczynić z niego swojego kompana w salonowym świecie pełnym niewybrednych przyjemności. Wygłasza libertyńskie hasła filozoficzne, nakłania do rozpusty i intensywnego spełniania swoich pragnień. Wyznaje kult młodości i piękna.

„Teraz, gdziekolwiek się pan zwróci, oczarowuje pan wszystkich. Czy tak będzie zawsze? Panie Gray, jest pan cudownie piękny. (...) Bogowie byli dla pana łaskawi. Ale co bogowie dają, odbierają też rychło. (...) Z młodością przeminie też pańska piękność (...) Stanie się pan blady, będzie pan miał zapadniętą twarz i szklane spojrzenie. Okropnie będzie pan cierpieć. O, trzeba korzystać z młodości, dopóki ją pan ma. (...) Młodość! Młodość! Nie ma na świecie nic nad młodość!”

Malowanie obrazu dobiega końca, a gdy Dorian widzi na nim swoje odbicie, zachwyca go jego własny wdzięk. Prędko przypomina sobie słowa lorda Wottona i orientuje się, że istotnie, mężczyzna ten ma wiele racji w swojej filozofii życia. Oczarowany chłopiec pod wpływem emocji wypowiada pragnienie, które rzuca cień na jego przyszłe życie.


„ – Jakie to smutne – szepnął Dorian Gray, ciągle jeszcze mając oczy utkwione we własny portret. – Jakie smutne! Ja się zestarzeję i będę brzydki, odpychający. Ale portret ten na zawsze pozostanie młody. Nigdy nie będzie starszy niż w dzisiejszym czerwcowym dniu. Gdybyż mogło być przeciwnie! Gdybym ja pozostał wiecznie młody, a obraz się starzał! Wszystko bym za to oddał, wszystko! Tak, nie ma nic na świecie, czego bym za to nie oddał. Oddałbym duszę własną!”

W tym momencie portret staje się zwierciadłem duszy Doriana. Mijają lata, obcowanie z lordem Wottonem niszczy chłopaka, a rozwiązłość i lubieżność zostawiają ślad nie na jego ciele, lecz na obrazie. Oblicze Graya nadal jest młode i nieskalane, lecz dusza jego parszywieje zamknięta na klucz w odległym pokoju.

Oscar Wilde w swojej powieści filozoficznej podejmuje kilka ważnych tematów. Pierwszym z nich jest kult młodości i piękna. Dorian zatraca się w narcyzmie i rozpuście. Rozkoszuje się uciechami cielesnymi, korzysta ze swojego uroku i młodzieńczej aparycji. Wiąże się to nierozerwalnie z drugim istotnym zagadnieniem – seksualnością. Pojawiają się liczne wątki homoseksualne. Przedstawione jednak w sposób delikatny, nie zrażają pikanterią – pisarz oszczędza nam szczegółów, a wszystkie relacje ukazuje wyłącznie od strony emocjonalnej (zaznaczam, że czytałam wersję „soft” – na nieocenzurowaną, wydaną w 2012r. jeszcze nie trafiłam). Trzecim znaczącym pierwiastkiem jest znana już od dawnych czasów relacja „mistrz-uczeń”. Lord Henry wprowadza niewinnego Doriana w świat zepsucia i pilnuje, żeby chłopcu już nigdy nie udało się z niego wyjść. 

„Portret Doriana Graya” to utwór z końcówki XIXw. Pisany prostym językiem, bez niezrozumiałych archaizmów (przekład Marii Feldmanowej) czyta się bardzo szybko i z przyjemnością. Tempo narracji pomaga współodczuwać z głównym bohaterem: gdy Dorian zatraca się w rozwiązłości, czytelnik wpada w wir razem z nim, oczy szybko pochłaniają treść, a serce mocniej bije; w chwilach refleksji zaś oboje zatrzymują się i rozważają sens tak zdemoralizowanej egzystencji. 

Żyjemy w czasach, w których młodość i piękno to kwestia nadrzędna. Jakże cieszyłby się lord Henry Wotton, gdyby przyszło mu żyć w XXIw.! Tak wielu ludzi z chęcią poszłoby za nim. Współczesny człowiek powinien jednak odnaleźć katharsis w powieści Wilde’a. Po zamknięciu książki warto przemyśleć swoje dotychczasowe postępowanie i zastanowić się, czy coś, co przemija, rzeczywiście powinno generować nasz system wartości. Ja zadałam sobie pytanie: czy chcę, żeby moja dusza wyglądała, jak portret Doriana Graya? Moja odpowiedź brzmi: nie. I tego się będę trzymać.

Tytuł oryginalny: The Picture of Dorian Gray
Kategoria: literatura angielska
Gatunek: fantastyka, powieść filozoficzna
Forma: powieść
Liczba stron: 302
Wydawnictwo: W.A.B.
Moja ocena: 10/10
Oj zaniedbałam...

Oj zaniedbałam...

 
Kilka słów o moim życiu pozaksiążkowym - głównie celem usprawiedliwienia :) 

Zawodowo zajmuję się śpiewem i moja praca polega m.in. na licznych wyjazdach i spędzaniu godzin na próbach. Koncertów jest raz więcej raz mniej. Tym razem było więcej. Dlatego ze względu na obowiązki zawodowe zmuszona byłam zaniedbać bloga przez ponad trzy tygodnie (!!!) Strasznie za to przepraszam i czym prędzej biorę się do roboty.


 

Już za niedługo pojawią się nowe wpisy, w tym jeden dotyczący książki, którą się zachwycam i lada dzień będę kończyć – „Futu.re” D.Glukhovsky’ego.

Zapraszam!
Andrzej Sapkowski "Krew elfów", "Czas pogardy"

Andrzej Sapkowski "Krew elfów", "Czas pogardy"


Jestem już za półmetkiem „Sagi o Wiedźminie” Andrzeja Sapkowskiego. Wrażenia z „Krwi elfów” i „Czasu pogardy” odrobinę mniej entuzjastyczne, ale nadal bardzo dobre. Zapraszam do przeczytania opinii.


„Zaprawdę powiadam wam, oto nadchodzi wiek miecza i topora, wiek wilczej zamieci. Nadchodzi Czas Białego Zimna i Białego Światła, Czas Szaleństwa i Czas Pogardy, Tedd Deireádh, Czas Końca. Świat umrze wśród mrozu, a odrodzi się wraz z nowym słońcem. Odrodzi się ze Starszej Krwi, z Hen Ichaer, z zasianego ziarna. Ziarna, które nie wykiełkuje, lecz wybuchnie płomieniem. Ess’tuath esse! Tak będzie! Wypatrujcie znaków! Jakie to będą znaki, rzeknę wam – wprzód spłynie ziemia krwią Aen Seidhe, Krwią Elfów...”


Po pełnych wrażeń opowiadaniach przyszedł czas na spowolnienie akcji w „Krwi elfów”. W Cintrze wybuchają zamieszki. Śmierć ponoszą niemal wszyscy obywatele. Umiera również panująca tam Królowa Calanthe, zaś dziedziczka tronu, Księżniczka Cirilla, znika bez śladu. Plotka głosi, że dziecko cudownym zbiegiem okoliczności przeżyło atak Nilfgaardczyków. W całym kraju trwają intensywne poszukiwania dziewczynki. Wielu polityków ostrzy sobie pazury na pusty tron, jednak do pełnoprawnej władzy potrzebują zaginionej spadkobierczyni.

Główną bohaterką staje się właśnie Cirilla, przeznaczone Geraltowi dziecko-niespodzianka. Ukrywanie dziewczynki przysparza Wiedźminowi wielu problemów. W czasach, gdy szpiedzy czają się na każdym kroku, nie może zaufać nikomu. Zabiera więc Księżniczkę do Kaer Morhen. Tam wraz z innymi wiedźminami uczy ją walki, by potrafiła sama o siebie zadbać. Wkrótce okazuje się, że dziecko ma zdolności magiczne, wielce niebezpieczne, jeśli się nad nimi odpowiednio wcześniej nie zapanuje. Geralt prosi o pomoc dwie dobrze mu znane czarodziejki – Triss Merigold i ukochaną Yennefer. 

Co mi początkowo doskwierało podczas lektury „Krwi elfów”? To, że trochę mało tu Wiedźmina w „Wiedźminie”. Książka skupia się na wydarzeniach związanych z Ciri, na jej poszukiwaniach i szkoleniu. Dopiero zagłębiając się w lekturze zrozumiałam jak ważna to postać i dlaczego Sapkowski poświęcił jej aż tyle miejsca. 


W porównaniu z wcześniejszymi tomami opowiadań, gdzie każdy rozdział niósł ogrom nowych informacji i postaci, „Krew elfów” zwalnia tempo. Spada też dynamika akcji. Myślę jednak, że to celowy zabieg autora, który z książki na książkę będzie coraz bardziej zapętlał wydarzenia i intensyfikował doznania. Głodna większych wrażeń ochoczo sięgnęłam więc po „Czas pogardy”.

„Nadchodzi czas pogardy, kolego wiedźminie, czas wielkiej, bezbrzeżnej pogardy (...) Ktoś umrze, żeby żyć mógł ktoś.”

Ciri wraz z Yennefer znajdują się w Świątyni Melitele. Tam dziewczynka otrzymuje wiedzę, jak panować nad magią i jak ją wykorzystywać w potrzebie. Yennefer, widząc w dziecku potencjał zamierza umieścić je w Szkole Czarodziejek – Aretuzie. We trójkę, razem z Geraltem, udają się na zjazd magów. Tam padają ofiarami zorganizowanego, zdradzieckiego przewrotu.

„Czas pogardy” w dalszym ciągu kładzie nacisk na Ciri. Wszystkie polityczne intrygi, konflikty i rewolucje spowodowane są żądzą odnalezienia dziewczynki i wykorzystania jej, jako środka do osiągnięcia celu uzyskania większej władzy. Nadal niewiele tu relacji międzyludzkich, które tak lubiłam w opowiadaniach, choć pojawia się jeden piękny moment, który cytuję poniżej.



„ - Tak? No to powiedz, o czym oni rozmawiają? (…)
- Wyjrzyj jeszcze raz przez dziurę i zobacz, co robią.
- Hmm… (…) Pani Yennefer stoi przy wierzbie… obrywa listki i bawi się swoją gwiazdą… nic nie mówi i nie patrzy w ogóle na Geralta… a Geralt stoi obok. Spuścił głowę. I coś mówi. Nie, milczy. Oj, minę ma… ależ dziwną ma minę…
- Dziecinnie proste. (…) On właśnie prosi ją, by mu wybaczyła jego rozmaite głupie słowa i uczynki. Przeprasza ją za niecierpliwość, za brak wiary i nadziei, za upór, za zawziętość, za dąsy i pozy niegodne mężczyzny. Przeprasza ją za to, czego kiedyś nie rozumiał, za to, czego nie chciał zrozumieć… (…) Przeprasza ją za to, co zrozumiał dopiero teraz (…) Za to, co chciałby zrozumieć, ale lęka się, że nie zdąży… I za to, czego nigdy nie zrozumie. (…) Hej, słyszę znad stawu jakieś podniesione głosy. Wyjrzyj prędko, zobacz, co się tam dzieje.
- Geralt (…) stoi z opuszczoną głową. A Yennefer strasznie wrzeszczy na niego. Wrzeszczy i wymachuje rękoma. Ojej… co to może znaczyć?
- Dziecinnie proste – Jaskier znowu wpatrzył się w ciągnące po niebie obłoki. – Teraz ona przeprasza jego.”

W drugim tomie „Sagi o Wiedźminie” akcja znacząco przyspiesza. Autor doskonale buduje napięcie, wplatając wątki oraz stworzenia magiczne i retrospekcje. Co jeszcze wymyśli? Jak zapętli tę historię? Ta ciekawość sprawiła, że od razu po odłożeniu „Czasu pogardy”, głodna nowych wrażeń, otworzyłam następną część („Chrzest ognia”). 

Tytuł oryginalny: Krew elfów
Cykl: Saga o Wiedźminie (tom 1)
Kategoria: literatura piękna
Gatunek: fantasy
Forma: powieść
Liczba stron: 295
Wydawnictwo: SuperNova
Moja ocena: 7/10
Tytuł oryginalny: Czas pogardy
Cykl: Saga o Wiedźminie (tom 2)
Kategoria: literatura piękna
Gatunek: fantasy
Forma: powieść
Liczba stron: 319
Wydawnictwo: SuperNova
Moja ocena: 7/10
Copyright © Sonia Czyta , Blogger